sobota, 7 stycznia 2012

Bonus III: Balbina i Wojtek

Powiedz, że nie zapomnisz. Że jeszcze kiedyś pojawisz się w Moim życiu, albo staniesz na Mej drodze mając na ustach krótkie 'kurwa, nadal Cię kocham'. / yezoo 
   Kuba wyszedł, Wojtek był blisko, podobała mi się jego obecność, jego bliskość, świadomość że mogę na niego liczyć i o wszystkim z nim porozmawiać. Uczucia tak szybko nie umierają.  Niestety. W tym domku spędziliśmy najpiękniejsze chwile naszego związku. W tym domku pierwszy raz ze sobą spaliśmy. W tym domku uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham. Siadłam na schodach i zamyśliłam się, w kieszeni bluzy miałam nadal nasze wspólne zdjęcie. Wyjęłam je i uśmiechnęłam się kiedy tylko zobaczyłam te dwie zakochane japki.
   Siadłem obok niej. Wydawało mi się, że czas ruszył wstecz i teraz jesteśmy razem, zakochani, niezależni od wszystkiego. Dwa najzimniejsze serca, które złączyły się w jedno wielkie, gorące narzędzie do kochania.
Wojtek: 
Mam propozycję. Możesz ją w każdej chwili odrzucić. Spędzimy ten dzień, jakbyśmy cofnęli się te kilka lat wstecz, do czasu, kiedy byliśmy razem. Co Ty na to?
Balbina:
 Czytasz mi w myślach? – uśmiechnęłam się – Ale ten dzień jest tylko dla nas, a później wymazujemy go z pamięci?
Wojtek: 
Oczywiście, znaczy, ja go nie wymarzę, zresztą tak jak wszystkich naszych odpałów, ale zachowam go tylko dla siebie. - przybliżyłem się do niej i pocałowałem ją delikatnie.
   Kochałam go, nadal go kochałam, jeden niewielki pocałunek odświeżył moje uczucia do niego. Chciałam zatrzymać czas i zostać tu na zawsze. Z nim.
Balbina:
 Nie rób sobie jaj, nie wierzę że wszystko pamiętasz. – zaczęłam się śmiać. – nawet ja nie pamiętam.
Wojtek: 
Wątpisz w to? Pamiętam wszystko. - uśmiechnąłem się. - Kto ostatni w wodzie ten idiota! - zacząłem biec w stronę jeziora.
Balbina: O nie! – pobiegłam za nim.
Dobiegłem do jeziora i skoczyłem na bombę do wody. Balbina tak jak dwa lata temu mnie nie doścignęła. Zacząłem się z niej śmiać.
Balbina:
 I tak to Ty jesteś idiotą! – zrobiłam obrażoną minę i siadłam na mostku. Zdjęłam bluzę i położyłam ją obok. – Tylko nie komentuj moich rąk.
Wojtek:
 Miło mi królewno. - podpłynąłem do miejsca, gdzie znajdowała się dziewczyna. - Nie komentuję, bo ten dzień ma być miły. - uśmiechnąłem się i ochlapałem ją wodą.
Balbina:
 Z Tobą i tak byłby miły. – uśmiechnęłam się – nie chlap mnie! – zdjęłam buty, skarpetki, spodnie i bluzkę i wskoczyłam do niego – zimno!
Wojtek:
 Będę robił co mi się podoba. - nadal ją chlapałem. - Przyzwyczaisz się. - zacząłem się śmiać.
   Wpłynęłam pod wodę i pociągnęłam go za nogę w dół, wbijając mu przy tym paznokcie w jego dolną kończynę.
   Zanurzyłem się pod wodę. Poczułem ból w nodze. To ona postanowiła się nade mną poznęcać. Złapałem ją za rękę i pocałowałem. Po raz drugi dnia dzisiejszego.
   Odwzajemniałam pocałunek i wypłynęłam. Wyszłam na brzeg i usiadłam na piasku. Cieszyłam się Nim i słońcem otulającym moje ciało swoimi ciepłymi promieniami.
   Podążyłem za jej śladem. Zająłem miejsce obok niej. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czoło. Była dla mnie skarbem. Tą samą dziewczynę sprzed dwóch lat zmieniły ślady po nakłuciach i wspomnienia złe wspomnienia, które jej zagwarantowałem.
Balbina:
 Wyobraź sobie że przeżyliśmy te dwa lata ze sobą, ale kosmos. – uśmiechnęłam się - może to i dobrze że ze sobą skończyliśmy bo nudno by było. – zaczęłam się śmiać.
Wojtek: Jakby było nudno to prędzej czy później nasz związek by upadł. Taka ironia losu. - uśmiechnąłem się.
Balbina:
 Fakt, ale okej miało być miło i tylko miło. Idziemy na lody? – uśmiechnęłam się. – Gdzie jest moja torebka? – wstałam i otrzepałam sobie tyłek w piachu. – przyniesiesz mi ubrania z mostka? – zrobiłam słodkie oczka.
Wojtek: 
Jasne, dla Ciebie wszystko. - uśmiechnąłem się. Wstałem i skierowałem się w miejsce pobytu ubrań Balbiny. Podniosłem je i wróciłem do dziewczyny podając jej odzież.
   Wzięłam ubrania, wskoczyłam w spodnie, skarpety i buty. Założyłam bluzkę, a bluzę przewiązałam w pasie.
Balbina:
 A Ty będziesz taki mokry łaził?
Wojtek:
 Zaraz wyschnę, zanim dojdziemy do miasta to się trochę zejdzie, chyba, że jedziemy samochodem, albo rowerami? - zapytałem.
Balbina:
 Idziemy, na sto nie rowerem! – powiedziałam i ruszyłam przed siebie – czy na tym odludziu nie ma żadnego sklepu?
Wojtek: 
Ten domek jest specjalnie wybudowany na odludziu? - zacząłem się śmiać i poszedłem za nią.
Balbina:
 Twoja rodzinka jest dziwna. – obsypałam go piachem. – już mi się nie chce tych lodów – skrzywiłam buźkę.
Wojtek: 
Twoja tym bardziej. - powiedziałem. - A czego chce się księżniczce tym razem? - zacząłem się śmiać.
Balbina:
 Chce na rączki – wyszczerzyłam ząbki.
Wojtek:
 Kobieto co z Ciebie wyrośnie! - podniosłem ją i wziąłem na barana jak małe dziecko - Lepiej? - zacząłem się śmiać i biegać naokoło domu.
Balbina:
 Nie martw się Ty się ze mną nie będziesz musiał użerać – ugryzłam go w policzek – lepiej! – zaczęłam się śmiać – wariat! – piszczałam z radości.
Wojtek: Najgorsze zostawiam innemu facetowi. - powiedziałem ironicznie. - Ała, czy musisz się nade mną znęcać? - wbiegłem do domu i rzuciłem ją na kanapę.
Balbina: Wcale nie jesteś romantyczny! – zaśmiałam się – muszę, kocham to – pokazałam mu język – ał!
Wojtek: Czy ja kiedykolwiek byłem romantyczny? - powiedziałem. - nie pokazuj języka, bo Ci krowa nasika! - zaśmiałem się szyderczo.
Balbina: Byłeś, przynosiłeś mi kwiatki z mojego ogrodu! – przypomniałam mu – a pamiętasz jak obsypałeś cały ten domek w  płatkach róż jak chciałeś żebym się z Tobą przespała? – zaczęłam się śmiać.
Wojtek: Byłem młody i głupi! - zawtórowałem jej śmiechem. - Teraz to i tak nie ma sensu. Chyba, że tak bardzo Ci na tym zależy, aby po raz ostatni zobaczyć romantycznego Wojtka for you. - powiedziałem. Nie myślałem, że pamiętała o tych wszystkich głupotach, które dla niej robiłem spontanicznie, które nie były po coś, tylko dla niej. Bezinteresowne. Wtedy nie chciałem się z nią przespać, po prostu chciałem, żeby poczuła, że jest dla mnie ważna.
Balbina: Zdziwiony że pamiętam? Pamiętam większość naszych akcji względem siebie, i tych wspólnych też. Nie myślałam że kiedyś będziemy mieli okazję o tym pogadać. – powiedziałam. – nie chce, bo już nie jesteś młody i głupi, tylko stary i zgorzkniały – moja poważna mina ustąpiła miejsca fali niekontrolowanego śmiechu.
Wojtek: Dobrze, że Ty jesteś taka młodziutka i głupiutka. - siadłem na oparciu kanapy i momentalnie pocałowałem ją prosto w usta.
Balbina: A Ty perfidnie to wykorzystujesz!
Wojtek: Bo chcę pobyć głupim debilem, który stara się być dla swojej księżniczki romantyczny, mimo tego, że najczęściej wychodzi mu to dość niezgrabnie. - uśmiechnąłem się przypominając sobie stare czasy.
Balbina: Nie spodziewałam się tego po Tobie, naprawdę Wojtuś, zaskoczyłeś swoją księżniczkę. – uśmiechnęłam się i położyłam na kanapie.
Wojtek: Nie będę już miał takiej okazji. - zsunąłem się z oparcia na jej nogi.
Balbina: Never say never, uch poleciałam Bieberem, co Ty ze mną zrobiłeś! – zakryłam twarz dłońmi. – Boże ile Ty ważysz?! Moje nóżki! – uszczypałam go w żebra i zaśmiałam się.
Wojtek: Odkąd słuchasz Biebera? - zaśmiałem się. - Sporo, sporo. - jej nogi z moją pomocą wylądowały na moim kolonach. Zdjąłem jej buty i zacząłem gilgotać w stopy. - Like nothing can save you and when its over and its gone, You almost wish that you could have all that bad stuff back, So you could have the good. wyrecytowałem słowa Rihanny. Mnie i Balbinę naleciało na gwiazdy popu. Nie słuchałem, ale moja cioteczna siostra puszczała ich twórczość na cały dom i w końcu musiałem znać treść przynajmniej jednej z tych piosenek.
Balbina: We found love in a hopeless place – wspomogłam go w tym wielkim uwielbieniu czerwonowłosej Barbadoski. Słyszałam tą piosenkę kilka razy w iPodzie Kingi, czego to dziecko słucha?! – Zapomniałeś że nie mam łaskotek w stopach?
Wojtek: Sprawdzałem czy Ci się może nie nawróciły.
Balbina: Na szczęście nie! – pocałowałam go, mimowolnie jego dłonie znalazły się na moich plecach, poczułam lekki dreszcz który przeszedł przez całe ciało. Tak, oboje tego chcieliśmy. Minęło.. no właśnie, nie mam pojęcia ile czasu minęło. Leżeliśmy nadzy w swoich objęciach w łóżku w którym kilka lat temu stało się to samo. Wokół nasze porozrzucane ubrania. W powietrzu unoszące się uczucie dwojga świadomych swojej zajebistości ludzi.
Wojtek: Ładnie pachniesz. - pocałowałem ją w czubek nosa. Wszystko się powtórzyło. To miejsce dało mi tylko same dobre wspomnienia po raz kolejny. Nie miałem ochoty wracać do Warszawy. Chciałem tu z nią zostać, na zawsze. Zaszyć się tu przed ludzką ciekawością, zazdrością i chamstwem. Zostać tutaj. Wśród natury, ciszy i spokoju. Bez zgiełku miasta i codziennych imprez, które psują psychikę. Być tu. Bez problemów, szaleństw, bijatyk. Być z nią. Kobietą mojego życia, z którą będę musiał się pożegnać ostatecznie.
Balbina: Tobą pachnę. – uśmiechnęłam się, zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie jak nasze życie wyglądałoby gdybym nie była z Krystianem. Może znowu bylibyśmy razem? Skończylibyśmy szkołę? Poszli na studia? Wyjechali do Paryża pielęgnować swoją miłość? Może mielibyśmy gromadkę dzieci, albo chociaż jednego malucha biegającego po domu i dającego tak dużo szczęścia swoim rodzicom? Kochalibyśmy się aż do śmierci? Wzięlibyśmy ślub? Tu, na Mazurach czy w Warszawie? Miałabym białą sukienkę czy na przekór wszystkim założyłabym czarną? Bylibyśmy szczęśliwi aż po grób? Czy na cmentarzu leżelibyśmy złączeni w uścisku dłoni? Czy spotkalibyśmy się w niebie i nadal pielęgnowali naszą miłość? Nie wiem…
Wojtek: Czyli najpiękniejszy zapach na świecie, obok Twojego oczywiście. - zaśmiałem się. Wiedziałem, że za kilka godzin będziemy musieli się rozstać. Ona wróci do Krystiana a ja zostanę sam. Znowu. To była moja wina, sam sobie zafundowałem takie życie, ale kiedy zobaczyłem z jaką czułością patrzy na mojego kumpla to zrozumiałem, że nadal jest dla mnie najważniejsza. Bez niej moje życie nie było takie same. Potrzebowałem barwy szczęścia o nazwie Balbina. Nie była dla mnie jak tlen, bo spokojnie mogłem bez niej żyć. Raczej jak człowiek, który daje radość. Nigdy jej nie traktowałem jak przedmiot, nigdy jej do niego nie porównywałem. Była dziewczyną, dzięki której byłem szczęśliwszy. Lepszy nie byłem, bo byliśmy bardzo do siebie podobni. Dwoje niewychowanych małolatów, którzy zawsze postawią na swoim. Uwielbiałem spędzać czas w jej towarzystwie. Jej poczucie humoru, charakter, sposób mówienia, poruszania się, włosy, usta, ciało przyprawiały mnie o dreszcze. Każda jej cząstka dawała mi nieskazitelną miłość.
Balbina: Skromnością nie grzeszysz, tak jak ja urodą. – Docinki to była nasza specjalność. W każdym słowie które do siebie wypowiadaliśmy nawet tym najbardziej perwersyjnym słychać było miłość. Miłość tak silną i gęstą że trzeba by ją było kroić nożem. Było jej tak dużo że moglibyśmy nakarmić nią niejednego mordercę, kryminalistę, męża bijącego żonę, alkoholika, narkomana. Moglibyśmy nakarmić nią cały ten podły świat i zmienić go na lepszy. Kawałek naszej miłości skończył by te wszystkie wojny prowadzone od lat. Uratowałby świat. Jednak my jesteśmy podłymi egoistami którzy wszystko zatrzymają dla siebie. Zamkną tą miłość w dwóch kamiennych pojemniczkach w kształcie serca. Ukryją ją przed światem.
Wojtek: Ktoś mnie tego nauczył. - zaśmiałem się. - Jakaś Ty miła. - Czułem ją obok siebie. Czułem jej ciało, duszę i serce, które waliło jak oszalałe. Zresztą tak samo jak moje. Kiedy byłem obok niej nie panowałem nad swoimi uczuciami. Dlaczego ją wiele razy ją zdradzałem? Nie mam pojęcia. Byłem głupim gnojkiem, który uważał, że miłości nie ma, że musi zaliczyć jak najwięcej panienek, żeby być szanowany w mieście. Teraz jest to dla mnie absurdalne. Gdybym był mądrzejszy te kilka lat wstecz może byłbym z nią nadal? Nasz związek pełen kłótni, zgrzytów, krzyków trwałby nadal? Nie mam pojęcia, wiem, że żałuję. Chciałbym spróbować jeszcze raz, ale wiem też, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Mamy oddzielne życia, którymi powinniśmy się zająć i przestać o sobie myśleć. Ja powinienem przestać o niej myśleć.
Balbina: Kopiujesz kogoś? Mnie kopiujesz?! – powiedziałam, udając oburzoną – zawsze myślałam że jesteś inspiracją sam dla siebie. – cmoknęłam go lekko – wiesz co? Chce mi się gorącej czekoladki! Takiej mraśnej z piankami, mm, Wojtuś. – szturchnęłam go. Byłam pewna że spełni każdą moją zachciankę. Chciał czy nie chciał kochał mnie, i tak samo jak ja żałował tego co wydarzyło się w naszej pięknej, wspólnej przeszłości, która pod wpływem wojny temperamentów zmieniła się w pole bitwy, a po wielkim LOVE zostały tylko zgliszcza. Zabraliśmy się za ich odbudowywanie. Potrzebnie? Nie, za kilka godzin znów się rozstaniemy i wrócimy do swoich idealnie nieidealnych światów.
Wojtek: Dzisiaj dla Ciebie wszystko. - uśmiechnąłem się i wstałem z łóżka. Ubrałem się w swoje porozrzucane ubrania i zszedłem na dół spełnić życzenie królowej. Za pewne ostatnio w moim życiu. Moim następcą będzie Krystian. Mój najlepszy przyjaciel. To on będzie tym ukochanym. To z nim będzie chodzić na imprezy i spać pod gołym niebem. Z nim będzie przeżywać swoje smutki i swoje radości. Z nim pójdzie na studniówkę i z nim może wybierze się na najlepsze wakacje jej życia. To on będzie najważniejszy w jej życiu. Ja stanę się tym kolegą jej chłopaka. Nikim ważnym.
   Zebrałam ubrania, i włożyłam je na siebie. Wróciłam na łóżko, położyłam się i owinęłam kocem. Mimowolnie z oczu popłynęły mi łzy. Zdałam sobie sprawę że to nie on będzie ojcem moich dzieci. To nie on będzie przygotowywał mi gorącą kąpiel po ciężkim dniu w pracy. To nie on zabierze mnie w podróż poślubną do Francji. To nie on będzie mnie obejmował w trakcie smutnych lub przerażających scen w filmie. To nie on będzie trzymał moją rękę. To nie on będzie przychodził do mojego domu i czuł się jak u siebie. To nie on zaprosi mnie na ślub swojego brata. To nie on będzie robił mi moje ulubione drinki. To nie on będzie wyciągał mnie z kłopotów. To nie on, bo jego już nie będzie..
   Wróciłem do niej z ciepłą czekoladą jaką uwielbiała. Podałem jej kubek, w którym piła dwa lata temu. Byłem zaskoczony, że pamiętam takie szczegóły. Pamiętam dokładnie te wakacje na Mazurach. Tylko ja i ona. Wycieczki po lesie, kąpiele w jeziorach, wstawanie rano, aby oglądać wschód słońca, zbieranie kwiatków dla niej, lody domowej roboty, imprezy w mieście, seks. To wszystko mieściło się w mojej głowie i nadszedł czas, aby wywalić wspomnienia z hukiem na beton i podeptać glanami.
   Otarłam łzę, rękawem bluzy. Upiłam kilka łyków z mojego ulubionego kubka.
Balbina: Pora wracać do świata beznamiętnych, emocjonalnych trupów. – powiedziałam z lekkim obrzydzeniem w głosie.
Wojtek: Płakałaś?
Balbina: Księżniczki nie płaczą. – zmusiłam się do delikatnego uśmiechu.
Wojtek: Ej, no! Będzie dobrze. - uśmiechnąłem się. - Silna jesteś.
Balbina: Nie płakałam! Oko mnie boli już od kilku dni. – powiedziałam. – wiem że jestem silna, czasami to wada.
Wojtek: Niech będzie, ale teraz będzie przy Tobie Krystian, to dobry facet. Zresztą sama go wybrałaś więc wiesz o tym najlepiej. - uśmiechnąłem się lekko. - Zbieramy się?
Balbina: Ciebie też wybrałam, a czy ty kiedykolwiek byłeś dobry? – wypiłam czekoladę do końca – tak, najwyższa pora, już za dużo się stało.
Wojtek: Nigdy, ale dobrze o tym wiedziałaś. - wstałem i podążyłem na dół.
   Wstałam i poszłam za nim, kubek schowałam do torby którą w końcu łaskawie mi oddał. Fakt że wybrudziłam całe wnętrze czekoladą nie zrobił na mnie większego wrażenia. Chciałam mieć pamiątkę.. Pamiątkę z najcudowniejszego miejsca na ziemi. Z jedynego miejsca z którego nigdy nie wyjadę ze złymi wspomnieniami. Z miejsca które na zawsze zapisane jest w moim sercu. Z miejsca w którym moja noga już nigdy nie postanie..
   Czekałem na nią siedząc na schodach, które prowadziły do domku. To już był koniec. Nieszczęśliwy koniec dla mnie. Musiałem wziąć się w garść. Wojtek się nie martwi. Wojtek ma laski gdzieś. Wojtek znajdzie sobie inną. Wojtek może mieć każdą. Gorzej było z tym, że on chciał tą jedyną. Ironia losu. Kiedyś miałem wszystko i tego nie doceniłem teraz nie mam nic i nie próbuję walczyć o swoje.
   Wyszłam przed domek, kucnęłam za nim, i objęłam go z tyłu. Spojrzałam przed siebie.
Balbina: Nigdy nie zapomnę tego miejsca. – położyłam rękę na jego sercu – Nigdy nie zapomnę Ciebie. – z oczu znowu spłynęły mi łzy, nie byłam aż tak silna. Nie lubiłam pożegnań.
Wojtek: To były dobre czasy. Dobrze, że to tak się kończy. Mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa. Nie będę robił problemów. Nie mam prawa. Chcę, żebyście byli szczęśliwi. - z mojego oka popłynęła po raz pierwszy łza, którą szybko starłem. Nie chciałem pokazać, że moje serce trochę rozmiękło.
Balbina: Łzy to oznaka że Ci na czymś zależy. – powiedziałam kiedy zobaczyłam jak obciera oczy ręką – Wcale nie dobrze że to tak się kończy. Nie powinno się skończyć wcale. – pocałowałam go w policzek, wstałam i wsiadałam do samochodu, chowając głowę w nogach. Nienawidziłam siebie za swoje wybory, za to że dwa lata temu nie potrafiłam mu wybaczyć. Teraz najchętniej wsiadłabym w wehikuł czasu i przeniosła się dwa lata w tył, teraz wybrałabym cierpienie kosztem dalszego szczęścia. Wiem to.
   Wstałem i zamknąłem drzwi wejściowe. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Cisza między nami była nieznośna, ale nie chciałem nic mówić. W takich chwilach każde słowo, nawet najkrótsze jest nietaktowne.

5 komentarzy:

  1. ojej, świetny odcinek! aż się wzruszyłam, a Karolince często się to nie zdarza ;> i polubiłam Wojtka, szczególnie za te pianki haha :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. I NEED MORE!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. mogę poprosić o następne...?

    OdpowiedzUsuń