sobota, 31 grudnia 2011

Rozdział XIII

przepraszam, jak? jak to nazwałeś? miłość? w słowniku synonimów do "bestii" znalazłam jedynie brutala, potwora, poczwarę, ale nie, nie miłość. zapamiętam, brzmi przyjaźnie. / definicjamiłosci
Tydzień później...
   Czułem się całkiem dobrze. Moi znajomi mnie nie zawiedli. Przychodzili, pytali, zabawiali i pocieszali. Karolina tym wszystkim najbardziej się przejęła. Nie chciała mnie opuszczać nawet na chwilę. Jednak w tym wszystkim brakowało mi Jej. Pamiętałem jak przez mgłę, że była. Nigdy nie zapomnę jej krzyku połączonego z wersami Słonia i jej błagalnego tonu wmieszanego w szpitalną ciszę. Powinna tu być. Chciałem zobaczyć ją ostatni raz, przynajmniej ostatni. Brakowało mi jej. Tej szalonej wariatki, która uważała się za królową. W moim sercu i tak zajęła pierwsze miejsce i była kimś więcej niż królową, boginią czy najpiękniejszą kobietą na świecie.
   Moje ciało wracało do żywych. Już nie bolało tak jak wcześniej. Rany zaczęły się goić. Karolina siedziała przy moim łóżku i wymyślaliśmy wersy do jej nowego kawałka.

Karolina:
Może nasze zamiast moje? To wyszło dosyć egoistycznie. - powiedziała to jakby była nieobecna, całkiem pochłonięta pracą.
Krystian:
To Twój kawałek, ja Ci tylko pomagam, wyluzuj. - zacząłem się śmiać.
Karolina:
To jest poważne, idioto! - wymierzyła zabawnie pięści w moim kierunku.
Krystian:
Moi rodzice mają przyjechać za tydzień, mam nadzieję, że jutro stąd wyjdę? - zapytałem ją z niecierpliwością.
Karolina:
Jutro już będziesz wolny. - powiedziała to uśmiechnięta.
Krystian:
No nareszcie. - nie mogłem się doczekać powrotu do domu.
____________________________

   Minęło kilka dni. Kilka dni pełnych alkoholu i narkotyków. Moje życie wracało do normy. Do tego przed Nim. Codzienne imprezy z paczką. Ukrywanie rąk pod długimi rękawami bluzek i bluz, żeby tylko nikt nic nie zauważył. Brakowało mi go. Robiłam wszystko żeby o nim zapomnieć. Mimo to przy każdym wbiciu w żyłę, przy każdym pociągnięciem nosem, po każdym wypitym kieliszków w mojej głowie pojawiał się on. Nie ten blady, umierający, ale ten Mój, szczęśliwy, uśmiechnięty, szalony. Po tygodniu zebrałam się w sobie i postanowiłam go odwiedzić. Miałam nadzieje że nie spotkam tam żadnego z jego przyjaciół. Specjalnie z tej okazji wczoraj miałam wolne. Nie poszłam na imprezę. Nawet nie wstrzyknęłam nic w żyłę. Dla niego.. Szłam przed siebie. W słuchawkach dźwięczał mi niezastąpiony głos Pezeta. Kiedy doszłam do szpitala miałam ochotę zawrócić, ale przecież królowa się nie poddaje i dąży do celu, mimo przeciwności. Wyjęłam słuchawki, wrzuciłam niestarannie iPoda do torby, odnalazłam salę w której leżał, delikatnie zapukałam w drzwi i weszłam..
Balbina: 
Cześć – był tam razem z Karoliną, najwyraźniej dobrze się bawili. Żałowałam że przyszłam, to był błąd. Teraz już nie mogę się wycofać, muszę grać. Leżał uśmiechnięty, jego twarz nie była już taka blada jak ostatnim razem cieszyłam się że udało mu się z tego wyjść.

                                                ___________________________

   Byłem zaskoczony. Przyszła. Jednak widziałem zmęczenie w jej oczach. Alkohol, narkotyki, imprezy... To wszystko zniszczyło ją doszczętnie. Przeze mnie? Nie mogłem sobie tego wybaczyć. Chciałem ją z tego wyciągnąć, naprawdę. Niestety nie wiedziałem czy ona mi na to pozwoli.
Krystian:
O hej, miło, że do mnie wpadłaś. - uśmiechnąłem się do niej ciepło.
Karolina:
Pójdę już, jutro przyjdę z wypisem. Trzymaj się brat. - wstała, minęła Balbinę i uciekła w świat swojej muzyki, tam, gdzie czuła się najlepiej.
Balbina:
 Sorry, nie chciałam Ci wystraszyć gościa. – usiadłam na miejscu które wcześniej zajmowała ona – Jak się czujesz?
Krystian: Daj spokój. Nie wystraszyłaś. - mówiłem spokojnie i cicho. - Lepiej niż wcześniej. - uśmiechnąłem się. - To Ty mnie uratowałaś, tak?
Balbina: 
Lekarze, a nie ja. Po za tym to chyba nie ważne? – spytałam niepewnie. Liczyłam się z tym że za chwilę zacznie na mnie wrzeszczeć.
Krystian:
Gdyby nie Ty... Dzięki Tobie zrozumiałem, że życie... Moje życie jest piękne i zrobiłem głupstwo, cholerne głupstwo. - mówiłem szybko. - A to Ty mnie uratowałaś, Ty dałaś mi szansę. Byłaś przy mnie... Dziękuję, chociaż to za banalne słowo.
Balbina:
 Dobra skończ te łzawe przemówienia, żyjesz a kto Ci w tym pomógł to nieważne. – uśmiechnęłam się – ale więcej tego nie rób, bo ja się boję krwi.
Krystian:
Wybacz, ale jeszcze nie powróciłem do siebie i pieprze takie farmazony. - zacząłem się śmiać. - Dużo jej było? Moje ciało jest nadzwyczaj ukrwione.
Balbina: Krystian! – zaczęłam się śmiać – zaraz Ci tu zemdleje i będziesz się mógł zrewanżować.
Krystian: Powinienem się w czymś innym zrewanżować. - zrobiłem się poważny. - Balbina, dlaczego aż tak niszczysz sobie życie?
Balbina: 
Nie za bardzo rozumiem o co Ci chodzi? – spuściłam wzrok na podłogę.
Krystian:
Dobrze wiesz o co mi chodzi... Wiem, że to nie przeze mnie, bo sama mi to powiedziałaś, ale jednak czuję się za to jakoś odpowiedzialny. Może nie mam nad Tobą władzy, ale ja nie chcę tego, nie pozwalam Ci.
Balbina:
 To się nie czuj odpowiedzialny, wybacz ale to moje życie i zniszczę je tak jak będę chciała. Nie możesz mi niczego zabronić. Po za tym, już nie biorę. Możemy zmienić temat?
Krystian:
Jesteś uparta jak osioł, ale możemy. - wkurzyłem się trochę. - Jak mają się sprawy z Tomkiem? Oni się już z Karoliną nie spotykają?
Balbina: 
Taki mój urok? – uśmiechnęłam się – nie wkurzaj się, ja po prostu mam dość ciągłego gadania wszystkich że nie powinnam, ogarnijcie w końcu, że to moje życie. Nie, nie spotykają się. Pewnie się cieszysz.
Krystian:
Może i Twoje, ale dla większości jesteś bardzo ważna. - posmutniałem. - Jakoś się nie cieszę... To wszystko przez mój chory egoizm...
Balbina:
 Dobra, nie smęć bo ten lekarz mnie zamorduje i poskarży ojcu – zaśmiałam się - Kochasz mnie mistrzu, wiem o tym.
Krystian:
Smęcę, bo już nie mogę tu wytrzymać. - zacząłem się śmiać. - Wiadomo, nie raz już Ci to mówiłem.
Balbina:
 Wiem. Powiedziałam że jeśli mnie kochasz to masz się obudzić, i to zrobiłeś, to było fajne, ale nie ważne. – uśmiechnęłam się – skoro mnie kochasz to chcesz żebym była szczęśliwa?
Krystian:
No chcę, a co?
Balbina: 
No to nie czepiasz się mnie o to że palę, pije i od czasu do czasu sobie coś wstrzyknę. To nie Twoja sprawa. No i nikt ma się o tym nie dowiedzieć. Po za tym wyjeżdżam.
Krystian:
Co?! Gdzie wyjeżdżasz? - moje serce złamało się na pół. Dosłownie.
Balbina:
 Do Londynu, albo Paryża rodzice się nie mogą zdecydować.
Krystian:
A kochasz mnie?
Balbina:
 Pewnie nie, skoro Ty tak uważasz.
Krystian:
Pytam się Ciebie.
Balbina:
 Czuję do Ciebie coś dziwnego. Nie wiem czy to miłość bo nigdy nikogo nie kochałam. Może z wyjątkiem babci i rodziców, ale chyba nie chcesz żebym kochała Cię jak babcię. Chyba kocham.. jak faceta z którym mogłabym spędzić końcówkę wakacji, gdyby rodzice już mi jej nie zaplanowali. – wzięłam go za rękę, która idealnie współgrała z moją – kocham. – spojrzałam mu w oczy – ale nasza miłość jest raczej abstrakcyjna.
Krystian:
No więc jeśli kochasz i mimo tego, że ta nasza miłość jest abstrakcyjna i dosyć nierealna z nutką zwariowana to zostań i przeżyjmy najlepsze wakacje w Polsce, ale razem. - uśmiechnąłem się. - Nie dam Ci się nudzić.
Balbina:
 Co to za różnica? I tak nie będziemy mieli dla siebie czasu.
Krystian: Jeśli nie chcesz to to rozumiem. - uśmiechnąłem się lekko. - Nie zabiję się z tego powodu.
Balbina:
 Idiota. Chce, rodzice będą szczęśliwi, zresztą nie wiem czy wrócą ze Stanów do końca wakacji.
Krystian: Tak samo jak Ty idiotka. Daj spokój, wiem, że bardziej uśmiechają Ci się wakacje za granicą.
Balbina:
 Byłam w czerwcu w Hiszpanii. Nie jestem idiotką. Nie zabijam się.
Krystian:
Zabijasz.
Miałam dość jego czepiania się. Wstałam, usiadłam na brzegu łóżka. Pocałowałam go.

Balbina:
 Zamkniesz się w końcu? – uśmiechnęłam się.
Krystian:
Dla takich chwil? Zawsze. - czułem jej ciepło. Czułem tą aurę. Czułem, że jest najważniejsza.
Balbina:
 Czyli już wiem jak Cię zamykać. – zaczęłam się śmiać. – do jutra tu jesteś?
Krystian:
Bo zamilknę na wieki! - uśmiechnąłem się. - Tak, a co?
Balbina:
 Nie zamilkaj – całus w polika – nic, od jutra spędzamy całe dwa tygodnie razem? – uśmiechnęłam się do niego. Cieszyłam się na myśl o tych dwóch tygodniach, ale jednocześnie się bałam tego co powiedzą nasi przyjaciele.
Krystian:
Najlepsze dwa tygodnie wakacji pod słońcem. - uśmiechnąłem się. Nie myślałem o niczym innym. - Ogarniesz Tomka, a ja Karo?
Balbina:
 Dlaczego mam go ogarniać?
Krystian:
Nie chcę, żeby cokolwiek się między nimi zmieniło.
Balbina:
 No to ją ogarnij, bo Tomek przeprasza ją od kilku dni, a ona nie chce go słuchać.
Krystian:
Nie wiedziałem...
Balbina:
 Wiesz o co się pokłócili? – zaczęłam się śmiać – Karolina była zła że Tomek ze mną ostatnio siedział, a teraz robiła dokładnie to samo z Tobą.
Krystian:
O matko, Karolina jest za bardzo zaborcza... - uśmiechnąłem się. - Ale mam nadzieję, że między nimi będzie niedługo już tak jak było.
Balbina:
 Jest, ale jest świetną przyjaciółką, masz szczęście. – uśmiechnęłam się, bo nie chciałam się rozpłakać. Karolina była moim ważnym i bolesnym wspomnieniem.
Krystian:
Tak, przyjaciółką, za którą oddałbym wszystko. - dotknąłem jej ręki swoją dłonią. Chciałem ja mieć blisko siebie.
Balbina:
 I pewnie będziesz musiał oddać mnie, ale trudno, ja nie chce psuć waszej przyjaźni.
Krystian:
Wcale nie, długo rozmawialiśmy z Karoliną, zmieniła o Tobie zdanie. Bardzo zmieniła...
Balbina:
 Pewnie niepotrzebnie, bo ja już na zawsze będę królową. Rozkapryszoną królową. – zaczęłam się śmiać – a teraz jeszcze zakochaną królową.
Krystian:
Wyjątkową i w pewnym sensie moją. - pocałowałem ją w dłoń.
Balbina:
 Całujesz mnie w rękę, jak mój dziadek babcię – śmiałam się co raz bardziej. – boże, ja z Tobą nie wytrzymam. A, mam nadzieje że nie będziesz mi zabraniał imprezować? – skrzywiłam się.
Krystian:
Całuję Cię w rękę tylko dlatego, bo nie mogę do Ciebie dosięgnąć za bardzo. - uśmiechnąłem się. - Zastanowię się, zastanowię.
Balbina:
 Trudno, pozostaje Ci tylko ręką. Krystian! Bo sobie pójdę i nie wrócę, imprezy z Marcinem, Mańką, Pawłem, Kamilą i Tomkiem to moje życie!
Krystian:
Nie mam zamiaru zmieniać Twojego życia.
Balbina:
 Cieszę się. – całus w nosek – pomijając że już je zmieniłeś, masz się przestać kłócić z Marcinem, okej?
Krystian:
Postaram się, ale nic nie obiecuję. - uśmiechnąłem się.
Balbina:
 Masz obiecać! Szłam tu z myślą że pożegnamy się na zawsze.
Krystian:
Obiecuję. - byłem pewny swojej decyzji.
Balbina:
 Jesteś najbardziej uległym facetem w moim życiu. – uśmiechnęłam się – Królowa to lubi.
Krystian:
Gdybyś nie ogłosiła się królową mojego serca nie byłbym uległy. - zacząłem się śmiać.
Balbina:
 Nie jestem tylko królową twojego serca, skarbie. – zrobiłam obrażoną minę – jestem królową twojej wątroby, twojego żołądka, twoich nerek, twojego mózgu którego i tak nie używasz. Jestem też królową twoich żył których nigdy więcej nie pozwalam ci przecinać. Jestem królową całego twojego ciała, całego ciebie, Krystianku.
Krystian:
Oj Balbiś, możesz być królową całego mnie, ale pod jednym warunkiem. - zrobiłem poważną minę. - Nie zostawiaj królestwa samego, bo wtedy jego wszystkie narządy umrą.
Balbina:
 To niech pilnują żeby żadna zaraz się nie dostała do mojego królestwa. – zaczęłam się śmiać – dobra, nie lubię takich tematów.
Krystian: Ja nie lubiłem, ale ostatnio stałem się za bardzo ckliwy. - zrobiłem skwaszoną minę.
Nagle do sali wszedł Wojtek, który zdziwił się, że Balbina siedzi przy mnie.

Wojtek:
O siema, nie wiedziałem, że masz takie towarzystwo. - powiedział złośliwie.
Krystian:
Będziesz musiał się do niego przyzwyczaić. - zacząłem się śmiać.
Wojtek:
Postaram się. - powiedział to przez zaciśnięte zęby i siadł na krześle, które wcześniej zajmowała Balbina.
Balbina:
 Cześć Wojtuś. To ja spadam, nie będę wam przeszkadzać. – cmoknęłam Krystiana lekko w usta.
Krystian: Przyjdziesz jutro? - byłem trochę zawiedziony.
Balbina:
 Jutro przyjdzie po ciebie Karolina, i pewnie nie tylko ona, więc mnie nie potrzebujesz. – uśmiechnęłam się.
Krystian: Szkoda...
Wojtek:
Stary, o dziewczynę się martwisz? - zaczął się ironicznie śmiać.
Balbina: To że ty nie szanujesz dziewczyn, nie sorry Ty nie szanujesz nikogo to nie znaczy że każdy taki jest okej? Daruj sobie swoje idiotyczne komentarze na mój temat, bo mam w dupie Twoje zdanie.
Wojtek:
Do Ciebie się nie odzywałem! - warknął na nią.
Krystian:
Wojtek, daruj sobie! - wkurzyłem się na niego.
Balbina:
 Wyluzuj kochanie, jego słowa po mnie spływają. Zazdrosny jesteś? – zaśmiałam się ironicznie – zawsze wiedziałam że nigdy sobie nie wybaczyłeś takiej straty. – pocałowałam Krystiana – jak będziesz miał trochę czasu to daj znać, niech moi poddani nie umierają. – uśmiechnęłam się i wstałam – a Ty lepiej uważaj bo wiesz że ze mną się nie zadziera jeśli chce się dobrze skończyć – pstryknęłam Wojtka w nos i wyszłam z tej obrzydliwej sali.
Wojtek:
O Ciebie? - zaczął się strasznie śmiać. - Nigdy bym nie był zazdrosny i nie mam zamiaru być. Mam gdzieś Ciebie i z kim układasz, a może i nie układasz sobie życie. Mam na to W Y J E B A N E !
Krystian:
Dam znać, do zobaczenia. - uśmiechnąłem się do niej, a kiedy tylko wyszła naskoczyłem na mojego kumpla – Daj jej spokój! Wygrałem zakład, ale też coś więcej. Ją. Może i to nie jest miłość, ale czuję do niej jakieś przywiązanie, a Ty swoimi gierkami tego nie zepsujesz!
Wojtek:
Stary, nie dam jej Cię zniszczyć. Już Cię omotała. Nie może to zajść za daleko. Mój błąd, ale chcę go naprawić.
Krystian:
Tylko spróbujesz coś zrobić!
Wojtek:
Muszę, nara. - wyszedł pospiesznie z mojej sali i zostawił mnie samego. Przez okno widziałem jak dogania Balbinę. Czułem, że wszystko mi zniszczy....
Strój Balbiny.
Mimo, że w naszym opowiadaniu trwa lato, to w rzeczywistości mamy dzisiaj 31 grudzień. Życzymy Wam niesamowitego Sylwestra, którym mogłaby pochwalić się główna bohaterka - Balbina, a także szczęśliwego Nowego Roku 2012. Niech będzie lepszy... Dla wszystkich!

środa, 28 grudnia 2011

Rozdział XII

Codziennie Bogu dziękuję za to, że podarował mi w prezencie osobę, która jest pocieszeniem, oparciem i jasnym promykiem w dni bez przyszłości. / love_krowe
   Przyjechało pogotowie. Zabrało go. Ubłagałam ich żeby zabrali mnie ze sobą. Udało się. Przez całą drogę próbowali zapanować nad krwią wydobywającą się z jego żył. Nie dopuszczali do zatrzymania akcji serca. Ratowali go. Oni. Ja siedziałam skulona w kącie karetki z mocno zaciśniętymi dłońmi. Z oczu wypłynęło mi kilka łez. Księżniczki nie płaczą. Księżniczki się nie martwią. Księżniczki są silne, ale czasem nawet one nie dają rady. Zabrali go do jednej z tych obskurnych białych sal. Siedziałam na korytarzu, czekałam na jakiekolwiek wiadomości od lekarzy. Dobre lub złe. Wolałabym dobre, ale złe przyjmę z godnością. Krystian jest w szpitalu. Nie jest dobrze. Chciał się zabić. Przez nas. Przeze mnie. Przez Ciebie. Przyjedź. – drżącymi rękoma wystukałam na klawiaturze kilka nieskładnych zdań, wybrałam kontakt Karolina i wysłałam. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Kiedy wątpliwości odeszły wiedziałam, że to ona powinna tu być a nie ja. To ją będzie chciał zobaczyć. Ją, swoją przyjaciółkę. Nie mnie, źródło swoich porażek.
___________________________

   Wędrowałem w kierunku bardzo jasnego światła. Oślepiało mnie, ale głos podpowiadał mi, że mam iść w jego stronę. Na około mnie było ciemno, jednak nie bałem się. Kierowałem się do wyznaczonego mi celu.

OCZAMI KAROLINY

   Sms od Balbiny. Krzyk. Bezradność. Płacz. Rzut telefonem o ścianę. Mój Krystianek. Mój najlepszy przyjaciel, jak brat... Przeze mnie. Przez mój egoizm chciał... Nie mogłam nawet o tym myśleć. Niesamowite wyrzuty sumienia spadły na mnie. Przyjęłam je. Nie wiedziałam co mam robić. Nie chciałam... Po prostu nie wiedziałam, że ma aż takie problemy, że beze mnie sobie nie poradzi... Zajęłam się sobą i zostawiłam go na pastwę losu. Balbina się nie popisała. Miałam ogromną nadzieję, że jednak to ona zastąpi mu mnie, że się jakoś dogadają... Na dobrą sprawę była świetną dziewczyną, naprawdę. Jednak nie udało się... On... Musi przeżyć!
   Po chwili odrętwienia zebrałam się w sobie i jak najszybciej ruszyłam do szpitala, gdzie leżał Krystian. Musiałam tam być jak najszybciej. Za późno doszło do mnie, że jestem mu potrzebna. Teraz musi zostać z nami... Wszystko się zmieni! Postaram się to zmienić.
   Na korytarzu siedziała Balbina. Miała taką zmartwioną minę. Po raz pierwszy widziałam ją w takim stanie. Podeszłam cicho i siadłam obok niej...

Balbina: Przepraszam.. Ja nie chciałam go zranić. Obiecuję że jeśli tylko z tego wyjdzie a na pewno wyjdzie, to ja zniknę. – powiedziałam, a w oczach zaczęły zbierać się łzy. Tak bardzo się martwiłam. Tak bardzo czułam się winna, chociaż to on zranił mnie.
Karolina:
Daj spokój. Obie zawiniłyśmy. Zresztą ja najbardziej. Ten zakład. Wojtek też...
Balbina:
 Tak, to wszystko przez ten zakład..
Karolina:
Muszę zadzwonić do jego rodziców... Matko, co ja im powiem. - byłam załamana wszystkim, tym, że to wszystko było moją winą. Udawałam przed Balbiną, że jestem silna, ale ona dobrze wiedziała, że jestem świetną aktorką.
Balbina:
 Ich nie ma, prawda? Wyjechali gdzieś? Nie psujmy im wyjazdu. Powiemy im obie, jak wrócą. Może uda mu się do ich powrotu z tego wyjść, i nie będzie takiej potrzeby. – uśmiechnęłam się lekko – wszystko będzie dobrze, musimy w to wierzyć, Ty musisz. Będzie Cię potrzebował. – uśmiech zniknął z mojej twarzy kiedy uświadomiłam sobie że tak naprawdę ja jestem nikim, że nie powinno mnie tu być. Z sali w której mężczyzna mojego życia walczył o swoje wyszedł lekarz.
Lekarz: Dzień dobry. – przywitał się z Karoliną – Opanowaliśmy sytuację. Będzie żył. Musicie być cierpliwe. Minie kilka dni i wróci do siebie. Gorzej z psychiką. Będzie was teraz bardzo potrzebował. Będzie potrzebował przyjaciół. – uśmiechnął się – możecie do niego wejść, ale pojedynczo. – powiedział i odszedł w stronę innych pacjentów.
Balbina:
 Ty do niego idź, w końcu potrzebuje przyjaciół a nie wrogów.
Karolina: Przez wszystkie wydarzenia, które miały miejsce jesteśmy na tej samej pozycji. - wstałam i poszłam do sali, gdzie leżał Krystian.
   Był tam. Taki mizerny, blady. Prawie go nie poznałam. Zawsze był radosny, żywy, ciekawy wszystkiego, a teraz leżał tam jak małe dziecko. Siadłam cicho obok. Nie mogłam znieść tego widoku, tego, że to wszystko było moją winą. Wiedziałam, że cała paczka da mi jeszcze bardziej poczuć, że wszystko zepsułam. Chciało mi się płakać. Ostatnio robiłam to prawie cały czas.

Karolina:
  Krystian... Obudź się. Proszę. Wiem, że mnie tam słyszysz. Naprawdę nie chciałam. Zmienię się, tą całą sytuację. Nie opuszczę Cię już. Brat i siostra, pamiętasz? Na zawsze. - po moim policzku spłynęła łza... Szybko ją starłam, pocałowałam go w czoło i wyszłam. Nie miałam za dużo siły.
Karolina:
Idź do niego jeśli chcesz. - skierowałam swoje słowa do Balbiny.
Balbina: 
Nie, ja nie powinnam.
Karolina:
On by tego chciał.
Balbina: 
Zabrzmiało jakby co najmniej umarł.
Karolina:
Nie kontaktuje ze światem, więc zabrzmiało normalnie.
Balbina:
 W sumie tak, my ze sobą rozmawiamy to jest dziwne. On by tego nie chciał.
Karolina:
Nie wiesz czego on by chciał a czego nie. Znalazła się, która go najlepiej znała. - powiedziałam to zła na Balbinę, musiałam odreagować.
Balbina: 
Nie znałam, nie znam, i nie poznam, nie martw się.
Karolina:
To dlaczego tutaj nadal jesteś?
Balbina:
 Jest dla mnie ważny, chce wiedzieć że już nic mu nie grozi. Po za tym, nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć. Już nie. – powiedziałam co raz bardziej zła.
Karolina:
No tak, Balbinka wielka pocieszycielka i dobra duszyczka. - zaczęłam się ironicznie śmiać. - Nie pomożesz mu, jedynie zniszczysz życie, jak już to zrobiłaś. Zresztą Ty wszystkich zawsze niszczyłaś, więc czego innego mogłam się spodziewać? O, ja naiwna.
Balbina:
 
Kochanie, proponuję żebyś zamknęła szczelnie swoją buźkę. Gdyby nie ja Krystian by nie żył więc daruj sobie uwagi na mój temat. Nie kazałam Ci się niczego spodziewać – uśmiechnęłam się złośliwie – ale fakt jesteś naiwna, jeśli myślisz że Tomek jest silniejszy od Krystiana i poradzi sobie z Twoimi gierkami. Ty nie pozwolisz mi skrzywdzić Krystiana, a ja Tobie Tomka, i dobrze to sobie zapamiętaj. Pamiętasz jak brałam przez Twojego drugiego przyjaciela? Więc dla Twojej wiadomości znowu zaczęłam. – podwinęłam rękaw bluzy, żeby pokazać jej ślady po nakłuciach – tym razem przez Krystiana. Dalej będziemy się licytować kto kogo bardziej skrzywdził?
Karolina:
Nie będziesz mi nic zamykać! Będę sobie mówiła co tylko chcę a Ty nie masz prawa mi niczego zabraniać. - wykrzyczałam jej to prosto w twarz. - Nie mam zamiaru krzywdzić Tomka, ale teraz niestety jest ktoś ważniejszy od niego, ktoś kto mnie potrzebuje, on powinien to zrozumieć, bo Tobą się jeszcze bardziej opiekował. - zaczynałam mówić spokojniej. - Pamiętam, że ćpałaś i robisz to nadal, ale to już nie moja wina, sama wybrałaś tą drogę. Pójdę do niego. - poszłam w stronę sali, gdzie leżał Krystian, nie mogłam patrzeć na te okropne nakłucia, które robiła moja dawna przyjaciółka.   Opuściłam rękaw. Po szpitalu kręciło się kilku znajomych lekarzy. Moja rodzina ma zdecydowanie za dużo znajomych w takich miejscach. Wstałam. Poszłam za Karoliną. 
Balbina: 
Przepraszam. Wiem że tak czy inaczej nie uwierzysz w moje szczere intencje. Zniszczyłam Ci trochę życie. Przyznaje. Przepraszam za to. Uświadomiłam to sobie już dawno. Wtedy kiedy od nas odeszłaś. Zostawiłaś mnie wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebowałam. Tego nie potrafiłam Ci wybaczyć, i przecież Ty nawet tego nie chcesz. Przecież miałaś prawo. – nie chciałam się rozkleić, ale to wszystko co się działo. Tego było za dużo. Za dużo nawet dla mnie. Kilka łez spadło z oka, i popłynęło po policzku. – Przepraszam.. – powiedziałam, ominęłam ją i weszłam do sali w której leżał on. Taki biedny. Taki blady. Taki odległy. Podeszłam do łóżka. Usiadłam obok i złapałam go za rękę.
Balbina: 
Zniszczyłam kolejną osobę. Zniszczyłam najważniejsze uczucie. Zniszczyłam coś na czym mi najbardziej zależało. Ciebie. Kocham Cię Krystian, dlatego że Cię kocham.. – z oczu płynęło mi co raz więcej łez – uświadomiłam sobie jaka jestem zła, wiesz? Jaka uparta i nieznośna. Panna Idealna – uśmiechnęłam się lekko – która jest zupełnie nieidealna. Cieszę się że mogłam Cię poznać bliżej, że przez jakiś czas czułam że komuś na mnie zależy. Narkotyki. Tak, to przez Ciebie. Pewnie teraz stąd wyjdę i pójdę właśnie tam. Do ludzi którzy mnie rozumieją. Mam nadzieje że mnie słyszysz, a jeśli nie, to trudno, więcej nie wejdę Ci w drogę. Nie zmienię się, już zawsze będę wredną suką, ale Ty masz Karolinę, która dla Ciebie zrobi wszystko. – splotłam nasze palce i przyłożyłam nasze złączone dłonie do swoich ust. – Przepraszam, że przeze mnie tu jesteś.. – nie dałam rady. Puściłam jego dłoń. Schowałam twarz w dłoniach i po prostu się rozpłakałam. Tak jak jeszcze nigdy.
   Wędrowałem do światełka, byłem coraz bliżej, ale w oddali usłyszałem jej głos, płacz. Chciałem krzyczeć, zawrócić, ale nie mogłem... Dawałem jej znaki, poruszałem palcami. Chciałem wydobyć się z pułapki, ale nie mogę odwrócić się. Musiałem iść do przodu...
   Wstałam, wytarłam oczy. Byłam pewna że cały tusz spłynął mi po policzkach, ale to się nie liczyło. Dzisiaj liczył się tylko on. On i to żeby z tego wyszedł. Wstałam. Pocałowałam go w czoło.
Balbina: Proszę Cię, jeśli naprawdę mnie kochasz to wróć. Żyj Krystian. Proszę. – pogłaskałam jego policzek.
   W pewnej chwili jakaś tajemnicza siła pociągnęła mnie do tyłu. Cała droga przebyta do promyczka nadziei powiększyła się dziesięciokrotnie. Wracałam na ziemię.
   Otworzyłem oczy. Było zimno, biało i czysto. W tym wszystkim ona. Cała zapłakana, blada, jak nie Balbina.

Krystian:
 Kocham... - powiedziałem to z niewyobrażalnym wysiłkiem.
Balbina: Głupi idioto! Nawet nie wyobrażasz jak się o Ciebie martwiłam! – pocałowałam go w policzek – zawołam Karolinę i lekarza..
Karolina: 
Boże! - szczęśliwy krzyk Balbiny doprowadził mnie do szaleństwa. Pobiegłam do Krystiana i mocno go przytuliłam. - Jak mogłeś, jak mogłeś!
   Obie. Dwie z czterech najważniejszych kobiet w moim życiu były obok mnie. Byłem taki szczęśliwy, mimo ogromnego bólu. Ze zmęczenia pogrążyłem się w głębokim śnie. Musiałem nabrać sił.
   Uśmiechnęłam się do niej. Wyszłam z sali. Poszłam po lekarza. Na miejsce wróciłam razem z nim. 

Lekarz: 
Niestety musicie wyjść, pacjent potrzebuje teraz odpoczynku. Przyjdźcie jutro, na pewno nabierze już więcej sił.
   Spojrzałam na niego ostatni raz. Był tu. Żył, a ja widziałam go po raz ostatni. Wyszłam z Sali. W oczach znowu zebrały się łzy. Szłam przed siebie. W uszy wsadziłam słuchawki w których kawałki Słonia przypominały mi wszystkie najgorsze wydarzenia. Musiałam pocierpieć. Chciałam udowodnić sobie że mogę iść mimo tego że mnie boli. Mimo braku sił. Mimo chęci.
Strój Balbiny.

środa, 21 grudnia 2011

Rozdział XI

Zrobiła duże, białe serce na stole - jeśli to wciągnę i przeżyje, to znaczy, że miłość do Ciebie wcale mnie nie zabijała, tylko robiłam to ja sama. A jeśli umrę, to wiedz - przez Ciebie - . nie chciała, by męczyły go wyrzuty sumienia. Chciała tylko żeby przyszedł na pogrzeb, klęknął przed trumną i z łzami w oczach wykrzyczał, że ją kocha.
   Byłam słaba, za słaba. Obudziłam się w swoim królewskim łóżku. Nie wiem jak i nie wiem skąd się tam wzięłam. Kinga siedziała nade mną z gorącą herbatą. Postawiła ją na stoliku i mocno mnie przytuliła.
Kinga:
 Obiecaj mi! Obiecaj że już nigdy tego nie zrobisz. Nie wrócisz do ćpania! Balbina proszę Cię! – krzyczała i płakała jednocześnie, nie chciałam jej ranić, ale nie potrafiłam przestać. Znudziło mi się życie, ale królowa musi myśleć o swoich poddanych.
Balbina:
 Obiecuje. – odpowiedziałam. Otarłam jej łzy i uśmiechnęłam się szczerze, wiedziałam że na nią mogę liczyć. Wiedziałam że jest na świecie ktoś komu będzie mnie brakować. Zastanawiałam się gdzie jest Marcin, przecież to on powinien tu być. On wiedział co działo się dwa lata temu, to on mnie z tego wyciągnął. I wyciągał znowu, ale z nieszczęśliwej miłości.
OCZAMI MARCINA: 

   Zabrałem ją stamtąd, znowu musiałem wyciągać ją z tego gówna, znowu przez jakiegoś dupka! Była silna, ale czasem i ona nie dawała sobie rady. Napisałem do Krystiana smsa 
za 15 minut widzę Cię na murku gnoju! Nie obchodziło mnie to że jest rano. Nie obchodziło mnie to że pewnie mnie oleje. Musiałem bronić mojej dziewczynki. Musiałem! Siadłem na murku i czekałam aż ten sukinsyn się pojawi.


_________________________________

   Szósta rano. Obudził mnie dźwięk sms'a. Usunąłem dopiero o czwartej nad ranem. Źle się czułem. To wszystko mnie przytłaczało. Nie miałem na nic siły. Nie chciałem mieć na nic siły. Miałem już nigdy nie pokazać się w życiu Balbiny i postanowiłem przez całą noc, że tej obietnicy dotrzymam.
   Pod poduszką znalazłem swój telefon. Odczytałem wiadomość od Marcina. Zaniepokoiła mnie. Nie chciałem iść w skazane miejsce. Nie jestem tchórzem, ale po prostu nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Lałem na niego. Po długim przemyśleniu sprawy jednak wstałem, ogarnąłem się i wyruszyłem na spotkanie. W głębi siebie wiedziałem, że coś się stało. Coś z Balbiną co było moją winą. Byłem świnią, ale taki już się urodziłem. Dobrze o tym wiedziała.
   Doszedłem na wskazane miejsce. Siedział i na mnie czekał z bojową miną. Podszedłem pewnie. Nie mogłem dać po sobie poznać, że rusza mnie jego bojowniczy humor.

Krystian:
Elo. - powiedziałem. - Po co chciałeś mnie widzieć?
Marcin: Po co?! Ty się jeszcze debilu śmiesz pytać po co?! Powinieneś ją teraz przepraszać a nie spać! Nie pozwolę Ci bawić się jej uczuciami gnoju! – złożyłem rękę w pięść i wycelowałem prosto w jego twarz. Nie obchodziły mnie konsekwencje. Liczyło się tylko to żeby bolało go tak samo jak ją, żeby cierpiał tak bardzo jak ona.
Krystian: AŁA! - złapałem się za nos, z którego zaczynała ciec stróżka krwi. - Człowieku, ogarnij się! Nic, kurwa nie zrobiłem takiego! To był jebany, głupi zakład! A Ty nie masz prawa mnie dotykać! - byłem wściekły i wymierzyłem cios w brzuch.
Marcin: 
Zakład?! Jaki kurwa zakład?! – bolało, ale to nie było ważne. Najważniejsza była ona, dla niej mogę cierpieć.
Krystian:
Jaki zakład?! To nie wiesz o co chodzi i od razu mi wpierdalasz?! Człowieku masz nierówno pod sufitem!
Marcin:
 Pytam się o co się z nią założyłeś?! O to że wróci do ćpania?! To chyba Ty masz nierówno!
Krystian:
Jakiego ćpania?! - byłem zaniepokojony o Balbinę przez to co powiedział.
Marcin: 
Aż taki głupi jesteś? – zacząłem się śmiać – nie wiesz jakiego?! Normalnego, gnoju! Nie pozwolę Ci jej zniszczyć. Ona nie będzie się przez Ciebie zabijać, rozumiesz?! Raz to zrobił Wojtek, Ty nie wciągniesz jej w to drugi raz, gwarantuje Ci. – przywaliłem mu w brzuch z dwa razy większą siłą – Mam nadzieje że się rozumiemy. Proponuje Ci z nią porozmawiać, bo inaczej oberwiesz nie tylko ode mnie. – powiedziałem to i odszedłem. Wsiadłem wściekły do samochodu i pojechałem do domu Balbiny.
Nieźle od niego oberwałem. Należało mi się. Zresztą mój ból nie był najważniejszy. Znałem tylko z grubsza sprawę jej i Wojtka, nie wiedziałem, że kiedykolwiek ćpała. Nie chciałem, żeby robiła to przeze mnie. To było chore... Tak, ja byłem chory.
   Zebrałem się w sobie i obolały ruszyłem w stronę domu Balbiny. Musiałem z nią porozmawiać. Nie zadziałała na mnie groźba Marcina, ale to serce, sumienie i rozum, które postanowiły się zgrać wymagały tego ode mnie.
   Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Do tego ból był nie do wytrzymania. Wstąpiłem do siebie, umyłem twarz i zmieniłem ubrania. Nie mogłem pokazać, że stało się cokolwiek. U mnie nikogo nie było. Rodzice wyjechali z Julką nad morze. Zostałem sam. Zresztą odkąd Karolina była z Tomkiem zostałem sam jak palec. Nie rozmawialiśmy ze sobą od czasu tej felernej imprezy. Nienawidziłem jej za to. Wyszedłem z domu i biegłem dostałem się do wyznaczonego celu. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem, aż ktoś łaskawie otworzy ten zamek.
   Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie miałam siły zejść na dół. Kilka dawek heroiny totalnie zabiły mój organizm. Na szczęście był Tomek (Kinga z Marcinem, musieli ogarnąć wszystkich którzy przypadkiem dowiedzieli się o tym incydencie). Zszedł na dół i otworzył drzwi.

Tomek: 
Co Ty tu chcesz?
Krystian:
Muszę widzieć się z Balbiną! - powiedziałem to ze złością.
Tomek:
 Wyluzuj, albo nigdzie nie wejdziesz. – powiedział stanowczo. – jest na górze, pewnie trafisz do jej pokoju. Nie radzę żeby po Twoim wyjściu płakała, albo robiła coś gorszego. – poinformował i ostrzegł przybysza. Zostawił go w wejściu, a sam poszedł do kuchni, zrobić obiad, a właściwie znaleźć numer do pizzeri.
Krystian:
Z Tobą gagatku, to ja się rozprawię potem. - powiedziałem wściekły i ruszyłem na górę. Nie miałem planu, nie wiedziałem co mam powiedzieć, kiedy doszedłem zapukałem lekko w drzwi.
   Słyszałam jego głos. Nie chciałam go tu widzieć. Leżałam i nic nie odpowiadałam. Miałam nadzieje że zniechęcenie wygra i odejdzie.

Krystian:
Balbina, wiem, że tam jesteś. Wejdę na chwilę, już ostatni raz, naprawdę. - powiedziałem to i wszedłem cicho.
Balbina: 
Spieprzaj stąd.
Krystian:
Nie. Wysłuchasz mnie przez pięć minut. - stwierdziłem stanowczo. - Wiem, że Cię zraniłem. Wiem, że zachowałem się jak pierdolony cham bez uczuć. Jak Wojtek... Najpierw myślałem, że to tylko zakład. Głupia zabawa. Sam w głębi siebie nie wierzyłem, że uda mi się nawet do Ciebie zbliżyć. Potem te klucze. Ty... Taka całkiem inna niż wszystkie dziewczyny, które znałem do tej pory. - słyszałem dzwonek do drzwi, ale nie zwróciłem na niego uwagi i mówiłem dalej. - Zakochałem się w Tobie. To wszystko co mówiłem po pijaku, te wszystkie zdarzenia na i po imprezie nie były dla zakładu. To było prawdziwe. Zapomniałem o tym, że to miała być gra. Balbina, naprawdę coś do Ciebie poczułem. Nie miałem się z Tobą przespać, ani Cię zranić. Wiem jednak, że to zrobiłem i bardzo żałuję, że kiedykolwiek stanąłem na Twojej drodze. Nie rób więcej nic czego będziesz żałowała przez moją głupotę. Obiecuję Ci, ze zniknę. Już to robię. Przepraszam... Naprawdę. Z całego mojego serca. - wydusiłem z siebie wszystkie uczucia i zacząłem powoli kierować się w stronę drzwi.
   Tomek, został moim dyżurnym otwieraczem drzwi. Słyszałam dzwonek. Słyszałam jak otwierał. Kto tym razem? Wojtek? 

Balbina:
 Nie schlebiaj sobie! Nie zrobiłam nic przez Ciebie! Życie mi się znudziło i tyle! – odpowiedziałam zła. Miałam ochotę wbić kolejną strzykawkę w żyłę, ale pilnowali mnie. Pilnowali jak małe dziecko.
Krystian:
Szkoda, że jeśli to nie przeze mnie to dostaje od wszystkich manto. Zresztą Ty też się zabawiłaś moimi uczuciami. Było nie dać się mi zbliżyć, ale kurwa nie, lepiej wszystko zwalić na mnie! Dziękuję bardzo! Ponoć się we mnie 'zakochałaś'. Jakoś tego nie widzę, coś szybko Ci się uczucia zmieniają. Przeżyję. Ciesz się już więcej mnie nie zobaczysz. Nara. - wyszedłem trzaskając drzwiami. Zszedłem na dół a tam... Karolina obściskująca się z Tomkiem. TEGO BYŁO ZA WIELE!
Karolina:
O cześć, Krystian. - powiedziała wesoło.
Krystian:
O nie, nie... - byłem wkurwiony na maksa. - Ty tutaj?! W domu wroga! W paczce wrogów! Przesadziłaś! Przyszłaś zobaczyć jak czuję się wielka Pani Balbinka, ale nie raczyłaś oddzwonić, zapytać się jak ja sobie radzę?! Tylko liczy się Tomek... Zresztą nikt ostatnio się oprócz niego dla Ciebie nie liczy. Nienawidzę Cię! Nienawidzę Was wszystkich! - wyszedłem z tego pieprzonego domu i poszedłem szukać szczęścia tam, gdzie zawsze do tej pory je znajdowałem.
Balbina: O, nie pytam co robisz w moim domu, ale potrzebuje numer do Krystiana.
Tomek stał zdeka zdezorientowany, ale przez cały czas obejmował swoją ukochaną. Cieszyłam się że im się układa.

Karolina:
To chyba ja powinnam z nim porozmawiać. - powiedziała groźnie.
Tomek:
 Ona nic mu nie zrobiła, wyluzuj kochanie. 
Balbina: 
No właśnie, ja mu nic nie zrobiłam, tylko staram się naprawić to co on zepsuł. Tak Karolinko, królowa zeszła do poziomu swoich poddanych, i walczy o swoje szczęście, a przy okazji o wasze. Dasz mi ten numer? – Zaciągnęłam rękawy bluzki. Nie chciałam żeby widziała nakłucia na moich rękach. Już raz mnie zostawiła, teraz nie chce jej łaski i pomocy, której i tak bym nie dostała.

Karolina: Nie, Tomek. Widocznie coś zrobiła, on by się tak nie zachował. - była coraz bardziej zdenerwowana. - Nikt o moje szczęście nie musi walczyć. Sama sobie świetnie radzę. - powiedziała to poirytowana. Miała kompletnie rozdarte serce. Chciało się jej płakać. Z bezsilnością podała numer Krystiana Balbinie. - A teraz już muszę iść, zresztą nie powinnam tu wcale przychodzić. - cmoknęła w policzek Tomka. - Odezwij się do mnie jak ogarniesz to wszystko z Panną Idealną, bo ja nie mam siły. Krystian już i tak mnie nienawidzi. - powiedziała to, ubrała się i wyszła z domu osoby, której nie znosiła.
Tomek: Poradzisz sobie prawda? – powiedział, założył szybko buty i wybiegł ratować swoją miłość – Karolina! – podbiegł do niej i mocno ją przytulił – kocham Ciebie, i tylko Ciebie, Balbina radzi sobie sama, ale przez zakład Krystiana znowu wkręciła się w narkotyki, zrozum..
Nienawidziłam jej, szczerze jej nienawidziłam. Potrafiła zepsuć wszystko co ktoś budował. Uważała mnie za najgorsze stworzenie żyjące na ziemi, zresztą z wzajemnością. Zawiodłam się na niej raz, o jedne raz za dużo. Wpisałam numer Krystiana do telefonu. Przyłożyłam skarbnicę numerów do ucha i czekałam.

Karolina:
Zostaw mnie! Daj mi spokój! - popchnęła go od siebie na ile mogła. - Ja dla Ciebie zostawiłam wszystko, przez was Krystian mnie nienawidzi, a dla Ciebie będzie liczyła się tylko Balbina! Mam tego dość! - wykrzyczała mu swój żal prosto w twarz i pobiegła przed siebie.
_________________________________

   Zaopatrzyłem się w alkohol w pobliskim monopolowym. Szedłem przed siebie popijając piwo z puszki i nie zwracając na nikogo uwagi. Miałem ochotę przestać czuć i myśleć. Tak bardzo byłem samotny, więc postanowiłem sobie poradzić raz na zawsze z samym sobą.
   Doszedłem do swojego domu. Popchnąłem i tak nie zamknięte drzwi, zostawiając je na oścież. Moim kierunkiem była kuchnia, gdzie przeszukałem wszystkie półki w poszukiwaniu leków mamy, ostrego kuchennego noża i mocnego sznura. Nie wiedziałem jeszcze na jaką formę śmierci się zdecyduję, ale byłem pewien swojej decyzji. Wszyscy mają przeze mnie problemy, nikt się mną nie interesuje. Skurwiele bez uczuć nie powinni żyć.
   Z całym ekwipunkiem ruszyłem na górę do swojego pokoju. Tam włączyłem na full Słonia, zapaliłem papierosa i zacząłem się truć. Litry wódki, zabawa z śmiercią i wszystkie zdarzenia, które przelatywały mi przez głowę. Na dłużej w niej zagościła Balbina, ale przyćmiła ją pustka spowodowana przez moją jedyną miłość – śmierć.
   Telefon dzwonił, muzyka grała a ja leżałem i chciałem nie czuć nic, umrzeć. Czekałem na wybawienie. Na lepsze piekło niż to na ziemi.
   Nie odbierał. Dzwoniłam kilka razy. Nie rozumiałam go, ale wiedziałam że nie mogę go zostawić samego. Nie pozwolę na to na co on pozwolił mi wczoraj. Tomek bez skutku biegł za Karoliną. Wykrzykiwał że ją kocha, a ja w porównaniu z nią jestem nikim. Zabolało. Cholernie zabolało. Ale liczył się Krystian i tylko on. Założyłam buty i zbierając w sobie tyle siły ile tylko mogłam poszłam do jego domu. Droga zajęła mi nie więcej niż 10 minut, bo życzliwy sąsiad użyczył mi swojej podwózki. Drzwi były otwarte, z jego pokoju dobiegał głos Słonia. Bałam się. Pierwszy raz się bałam. Nie miałam siły wdrapać się na górę, ale szłam, najszybciej jak mogłam. Kręciło mi się w głowie. Było mi źle. Strach o niego wygrywał. Dawałam z siebie ile tylko mogłam.

Balbina: 
Krystian! – krzyczałam i pokonywałam trudną drogę do jego pokoju.
   Wydawało mi się, że słyszę jej krzyki, że wykrzykuje moje imię. Nie mogłem się ruszyć. Wszystko mnie piekło, bolało, szczypało. Moje ciało na czele z sercem odmawiało posłuszeństwa. Poddałem się. Nie miałem siły walczyć. Tchórzliwa śmierć, ale jednak coś lepszego. Coś co nikogo nie mogło zranić.
   Weszłam do jego pokoju. Weszłam.. To co tam zobaczyłam mnie przeraziło. Dym z papierosów. Puste butelki po wódce. Nóż. Sznurek. Rozsypane po podłodze tabletki. Słoń. Jego chore kawałki rozbrzmiewały po pokoju. W tym wszystkim On. Krystian. Jego sylwetka. On. Siedział na podłodze. Na wpół martwy. Zadzwoniłam po pogotowie. Usiadłam obok niego.

Balbina: 
Błagam, nie zostawiaj mnie.. – z moich oczu popłynęły łzy. Płynęły szczerze. Prosto z serca. Bałam się.
   Nadal miałem wrażenie, że przy mnie jest. Czułem jej obecność. Chociaż może to była obecność Anioła albo Diabła, który stwierdził, że nadszedł na mnie czas? Nie czułem nic. Krwi spływającej po moich rękach, bólu, cierpienia. W końcu osunąłem się w nicość. Nareszcie było mi dobrze.

Strój Balbiny.