wtorek, 7 lutego 2012

Bonus IV: Balbina i Kuba

Nażarłaś się szczęścia, to teraz rzygaj. / indecisive
   Zostaliśmy z Zosią sami. Nie byłem upity jak zawsze. Przy niej panowałem nad swoim imprezowaniem. Zresztą miałem inny świat niż moja cała paczka. Ten nocny. Mimo tego, że miałem wspaniałą dziewczynę i super przyjaciół to w ciemną porę dnia szalałem bez nich. Sam. Anonimowo. Wolałem taki być, chociaż wiedziałem, że to rani. Nie umiałem inaczej.
   Spała koło mnie słodko. Na zegarku widniała godzina zero zero pięćdziesiąt. Wstałem, ubrałem się szybko i zszedłem na dół. Siadłem obok miejsca, w którym rozpaliliśmy ognisko i czekałem na mojego nocnego gościa, który miał posmakować mojego świata.

Balbina:
 No to jestem. – usiadłam obok niego. Czekałam na ten moment z zegarkiem w ręku. Potrzebowałam go, kiedy zobaczyłam na zegarze jedynkę i dwa zera wyszłam na dwór. Kuba już tam siedział, a Krystian? Nie miałam pojęcia co się z nim dzieje.
Kuba:
Na co masz ochotę? - uśmiechnąłem się lekko.
Balbina:
 Cokolwiek, tylko nie heroinę, bo nie chce tych jebanych śladów na rękach.
Kuba:
Dysponuję białą damą. - zaśmiałem się. - Krystian Cię nie widział? Nie obudził się? Ogólnie to skąd wiesz, że ćpam? Nikt o tym nie wie. Mam nadzieję, że mogę Ci w tej sprawie zaufać.
Balbina:
 Jesteś moją męską wersją skarbie. Bierzesz okazjonalnie, nie ćpasz. Ja wydam Ciebie, Ty wydasz mnie. Nie widział, bo go nie ma.. Jaką masz?  
Kuba:
To mi się podoba. - uśmiechnąłem się do niej. - Gdzie jest? Zwykłą. - wyjąłem zawiniątko z narkotykiem.
Balbina:
 Chciałabym to wiedzieć. – powiedziałam i wzięłam od niego woreczek. – Dzięki skarbie. – uśmiechnęłam się.
Kuba:
Pokłóciliście się? - odwzajemniłem uśmiech. - Nie ma za co. Prezent od starego przyjaciela koki.
Balbina:
 Spałam z Wojtkiem. – powiedziałam od niechcenia i wysypałam trochę proszku na nadgarstek. – Witaj piękniejsza strono mojego życia! – uśmiechnęłam się i wciągnęłam to co znalazło się na mojej ręce. Biały proszek po raz kolejny znalazł się w moich nozdrzach.
Kuba:
Wtedy na Mazurach? Tak myślałem, że do tego dojdzie. Dobrze, że mu powiedziałaś. - wyjąłem drugą torebeczkę i zrobiłem to samo co moja rozmówczyni. Nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Potrzebowałem większej dawki.
Balbina:
 Straciłam faceta którego kocham. Myślałam że zrozumie, i będzie szanował moją szczerość, niestety się pomyliłam, ale nie ważne. – uśmiechnęłam się, a kolejna część pełnego woreczka znalazła się na moim nadgarstku, a później w nosie. Z tej perspektywy świat wyglądał przyjemniej.
Kuba:
Jesteśmy do siebie cholernie podobni. Też jestem tym złym, jednak Zośka mi wybacza. Czasami mnie to wkurza, bo wolałbym, żeby odeszła. Wtedy bym przestał, starał się. Jednak tak nie umiem, bo wiem, że ona będzie. Na dobre i złe. - wyjąłem następny woreczek i wciągnąłem jego zawartość za jednym zamachem. - Dobra, u mnie koniec na dzisiaj. - zaśmiałem się.
Balbina:
 Zosia nie była w naszym świecie, ale Krystian wiedział jaka jestem, bardzo dobrze wiedział. – wciągnęłam ostatnie granulki proszku. – Mi to i tak nic nie daje, oprócz satysfakcji że coś wzięłam, odlot mam dopiero po przynajmniej 3 woreczkach, najlepiej pomieszanych z alko.
Kuba:
Chyba bardziej boli go fakt, że z Wojtkiem. Krystian to mięczak. Niepoprawny romantyk. - zaśmiałem się. - Tak samo jak u mnie. Nie chcę się naćpać przy nich, nie powinni mnie takiego widzieć. Z Twojej paczki ktoś bierze?
Balbina:
 Okazyjnie wszyscy oprócz Mańki, najczęściej palą grass i czasem coś wciągną ale ciągle się mnie czepiają, wiesz po akcji z Wojtkiem. A teraz naiwnie wierzą że tylko czasem zapalę. – zaśmiałam się.
Kuba:
Narkomani nie opuszczają swojej miłości. To jak małżeństwo. Nie opuszczę Cię aż to śmierci czy coś w ten deseń. - zaśmiałem się. - Chyba już dawno zdradziłem własną dziewczynę z wódką i narkotykami. A ona o największej zdradzie nie dowie się nigdy, chyba, że zobaczy mnie wciągającego, albo wbijającego sobie igłę prosto w żyłę. 

Balbina: Byłam z nimi w separacji przez prawie rok, gdyby nie zakład Krystiana i Wojtka nie siedzielibyśmy tutaj, a ja bym tylko paliła trawkę, więc jestem dowodem na to że jeśli bardzo się chce można z tego wyjść. – uśmiechnęłam się. – Błagam, oszczędź jej przynajmniej takich widoków. Chyba lepiej by jej było zobaczyć Cię z laską w łóżku niż wstrzykującego herę.
Kuba:
Nic nie dzieje się bez przyczyny. - uśmiechnąłem się. - Oszczędzam jej. Ona nawet o tym nie wie. Przynajmniej z tego się cieszę.
Balbina:
 Tak, mogłeś uratować mi życie, ale trochę Cię znam.. Co chcesz w zamian?
Kuba:
Ja? Dzisiaj zupełnie nic. - uśmiechnąłem się zaczepnie.
Balbina:
 Dzisiaj, a jutro? – zaśmiałam się ironicznie.
Kuba:
Przecież mnie znasz.
Balbina:
 Nie prześpię się z Tobą! – wrzasnęłam i zaczęłam się śmiać.
Kuba:
Sama do mnie przyjdziesz. Tylko pamiętaj. W nocy żyję innym życiem. To ona pozwala mi na wszystko. Bez ograniczeń. - uśmiechnąłem się ironicznie.
Balbina:
 Zobaczymy kto do kogo przyjdzie. – uśmiechnęłam się. – jakoś mnie nie podniecasz, kochanie.
Kuba:
Za mało wciągnęłaś. - prychnąłem.
Balbina:
 Każda laska po prochach na Ciebie poleci, ale nie królowa, za wysoki szczyt kotek. – uśmiechnęłam się złośliwie, wstałam i poszłam w kierunku plaży. – Daj znać jak zatemperujesz pazurki i będziesz w stanie wdrapać się do mojego zamku! – krzyknęłam w jego stronę i poszłam dalej.
Kuba:
Kochanie ja nie muszę się starać! Będziesz jeszcze błagała, żebym zwrócił na Ciebie uwagę! - zaśmiałem się i wróciłem do Zosi. Cicho położyłem się obok niej i leżałem w bezruchu. Brakowało mi imprez, niezobowiązującego seksu i lejącej się wódki pomieszanej z koksem.
   Kuba na trochę poprawił mi humor, bardziej pasował do mojej paczki, a nie do tej w której jest, rozumiał mnie, ale nie był Mańką, Marcinem ani Tomkiem, nie był nawet Kamilą i Pawłem. Nie był moim człowiekiem. Usiadłam na zimnej i wietrznej plaży. Piach był zimny i mokry. Założyłam kaptur na głowę i wsłuchałam się w szum fal. Słyszałam tą piękną bajkę o miłości którą mi opowiadały, jak mówiły o dziewczynie i chłopaku z różnych światów, którzy mimo przeciwności losu poradzili sobie. Z oczu popłynęły mi łzy.. Czyżby królowa naprawdę kochała?

4 komentarze:

  1. M.,O. dwudziesta czwarta pięćdziesiąt??? A nie 0:50...aaa, i tak was lubie

    OdpowiedzUsuń
  2. jak się nie ma co się lubi to się jara cudze szlugi :D stary przyjaciel koka, mrrr ;> dobrze jest mieć takiego swojego Kubusia, który zawsze dostarczy odrobinę białego szczęścia. Lubię bonusy! : )

    OdpowiedzUsuń
  3. chcemy więcej
    plisss

    OdpowiedzUsuń