piątek, 10 lutego 2012

ROZDZIAŁ XIX

Czym różni się miłość od kokainy? Tym, że po tej drugiej stan upojenia mija. / choleryczka
   Całą noc spędziłam na plaży. Miałam zimny nos i zmarznięte kończyny. Nie miałam ochoty się stąd ruszać. Spojrzałam na zegarek.. 6 rano. Siedziałam w tym miejscu od dobrych 4 godzin. Pozbierałam się. Ogarnęłam swoje życie. Nie będę walczyć o faceta który mnie nie chce. Jeśli nie chce to jego strata, ja tu jestem królową a on zwykłym chłopcem zakochanym po uszy. Chyba sama w to nie wierzę.. Przecież ja tak bardzo go kocham. Wstałam, wytrzepałam zmarznięty tyłek i ruszyłam wzdłuż brzegu morza. Wschód był piękny, tutaj świat nawet bez narkotyków wydawał się idealny.
   Nie wiem kiedy usnąłem na plaży. Obudziły mnie promyki słońca 'wynurzające' się z morza. Cały zdrętwiałem. Nie czułem nóg i rąk. Z wielkim wysiłkiem próbowałem się rozciągnąć, żeby dojść do siebie. W końcu udało mi się. Wstałem. Ruszyłem w stronę domku. Nie mogłem się ukrywać. Nie mogłem być tchórzem.
   Szłam przed siebie nie wiedząc gdzie idę w końcu zobaczyłam że kieruję się w stronę domku. Tak, nie mogłam uciec. Musiałam się pożegnać i wykonać magiczny telefon. Uśmiechnęłam się na samą myśl że zaraz się z nimi spotkam. Przed sobą zobaczyłam Krystiana. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa w jego kierunku. Zwolniłam, szłam za nim i napawałam się jego widokiem może już po raz ostatni. Tak szybko jak wszystko się zaczęło tak samo szybko się skończyło. Wrócę do Warszawy, zamieszkam z Kingą, znowu zacznę imprezować ze znajomymi, będę brała przy większych okazjach, zorganizuję imprezę kończącą lato. Wrócę do miejsca w którym to ja rządzę.
   Wróciłem do domku. Wszedłem i zobaczyłem wściekłą Zosię, która siedziała w salonie.

Krystian:
Co się stało? - zapytałem niepewnie.
Zosia:
Nie ważne. Głowa mnie strasznie boli. Gdzie byłeś? - odburknęła.
Krystian:
Na spacerze. - odpowiedziałem i zamknąłem się w łazience.
   Weszłam do środka zaraz po nim. W salonie obok którego chcąc nie chcąc musiałam przejść zobaczyłam wściekłą Zosię. 

Balbina:
 Cześć ranny ptaszku. – powiedziałam i skierowałam się na górę.
Zosia:
Ej, muszę Ci powiedzieć, coś ważnego. - krzyknęła za nią.
Balbina:
 Aha. – wróciłam się i usiadłam w fotelu okrywając się kocem. – Co chcesz? – spytałam.
Zosia:
Powinnaś wiedzieć coś o Krystianie... - powiedziała poważnie.
Balbina:
 I z tego powodu jesteś taka wściekła?
Zosia:
Hmm, nie? - uspokoiła ton swojego głosu. - Ty próbowałaś mi pomóc zrozumieć jaki jest Kuba, więc postanowiłam Ci się odwdzięczyć.
Balbina:
 Okej,  to słucham Cię. – uśmiechnęłam się lekko. – Ale najpierw też chce Ci coś powiedzieć. Rozmawiałam wczoraj długo z Kubą w nocy.. powiedział że gdyby musiał się o Ciebie postarać, gdybyś mu nie wybaczała, nie zostawiłby Cię, tylko zrobił wszystko żeby się zmienić. – powiedziałam, próbując ją przekonać do tego żeby nie dała sobą pomiatać.
Zosia:
Widziałam Was wczoraj. Widziałam jak braliście. - wbiła wzrok w podłogę. - No, ale do rzeczy. Krystian nie jest taki święty jak mogłoby się wydawać. Pamiętam tą noc bardzo dokładnie. Rok temu. Lato. Kuba i Krystian wracali z imprezy. Młodzi i głupi. Bez prawo jazdy. Krystian kierował. Byli upici. Obaj. Jechali bardzo szybko. Krystian nie zdążył wyhamować... Zabił siedmioletnie dziecko. Nie pomogli mu. Uciekli z miejsca wypadku. Po tym zdarzeniu przyjechali do mnie. Byli wstrząśnięci. Wiemy tylko my... I teraz Ty.
Balbina:
 Nie mów nikomu o tym co wczoraj widziałaś. – powiedziałam poważnie, lekko błagalnym tonem. - Dziękuję że mi powiedziałaś.. – wstałam i poszłam na górę. Wyciągnęłam walizki spod łóżka, otworzyłam szafę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Było mi tak bardzo źle. Mój ukochany jest mordercą? Dlaczego mi o tym nie powiedział? Nie ufa mi? Nie kocha? Nie ma żadnych wyrzutów sumienia? W mojej głowie pojawiało się tyle pytań, ale żadnej odpowiedzi. Po policzkach spłynęły mi łzy, jak on mógł stamtąd uciec? Jak?!
   Słyszałem całą rozmowę Balbiny i Zosi. Moja dziewczyna znała już całą prawdę. To o czym chciałem zapomnieć zaczęło jeszcze bardziej mi dokuczać. W mojej głowie wspomnienia tamtego dnia zaczęły się rozwijać i pokazywać klatka po klatce. Niczym film. Wiedziałem jak musiałem postąpić. Koniec mojego związku był nieunikniony.
   Wyszedłem z łazienki. Przelotnie spojrzałem na Zosię, która siedziała na kanapie i tępo wpatrywała się w ścianę. Skierowałem się do pokoju, w którym mieszkałem razem z Balbiną i przypatrywałem się jej.
   Usłyszałam że ktoś wszedł do pokoju, odwróciłam się i obejrzałam się, zobaczyłam go. Krystian stał w drzwiach do pokoju i patrzył na moją miotającą się po pokoju postać, pakującą swoje rzeczy do dwóch walizek, a teraz patrzył na moją zapłakaną twarz. Nie, nie dam mu tej satysfakcji. Wzięłam chusteczkę i wytarłam mokre od łez policzki.

Balbina:
 Nie martw się, za chwilę mnie tu nie będzie. – powiedziałam oschle.
Krystian:
Czyli to koniec?
Balbina:
 Zdradziłam Cię.
Krystian:
Zataiłem prawdę.
Balbina:
 Wciągałam kokę. Zabiłeś dziecko. Nie mówiłam Ci wszystkiego. Nie zaufałeś mi. – wyliczałam na palcach. – Chcesz się licytować? Bo ja nie mam ochoty. Oboje jesteśmy nieodpowiedzialnymi gówniarzami.
Krystian:
Dobrze wiedzieliśmy jacy jesteśmy. - oparłem się o futrynę.
Balbina:
 Możesz w końcu przestać udawać takiego dobrego i idealnego?! – krzyknęłam. - Powiedz wreszcie co naprawdę czujesz! Że się mną brzydzisz! Bo ja w tym momencie się Tobą brzydzę! – z moich oczu popłynęły kolejne łzy, usiadłam na podłodze i oparłam się o łóżko, zgięłam kolana pod brodę, objęłam je ramionami i ukryłam w nich zapłakaną twarz.
Krystian:
Tak, brzydzę się sobą. - powiedziałem spokojnie. - Codziennie w snach prześladuję mnie to zdarzenie. Krzyk tej dziewczynki. Jej ciało wlatujące na maskę samochodu. Blada skóra cała we krwi... - zagryzłem wargę do krwi. - Zdradziłaś mnie. Z premedytacją. Najgorzej boli to, że nadal go kochasz. Zrobiłaś to świadomie i dobrowolnie, bo tego chciałaś. Z moim najlepszym przyjacielem. - wziąłem głęboki oddech. - Chyba nie mam już nic do dodania. - kątem oka zobaczyłem Kubę, który stał na schodach i przysłuchiwał się naszej rozmowie. Spojrzałem na niego znacząco. Wiedział co zrobiłem. Dla niego.
Balbina:
 Kuba spieprzaj stąd. – syknęłam. – Lepiej wytłumacz się swojej dziewczynie z tego co działo się w nocy, bo jesteś idiotą i wszyscy już wiedzą że wciągaliśmy! – wrzasnęłam wściekła do granic możliwości. Wyciągnęłam się na podłodze i położyłam się pod łóżkiem. W tym miejscu zawsze znajdowałam spokój kiedy byłam mała. – Nie kocham go.. Chyba. Jest idiotą i nawet jeśli między Tobą a mną niczego już nie ma to między mną a Wojtkiem też nie, lubię go bo jest moją pierwszą miłością, ale tylko lubię.. Chciałam, ze względu na miejsce i na wspomnienia. Wiem jak się czujesz kiedy Wojtek jest obok, wiem że on wie o mnie milion rzeczy więcej,  ale on zna mnie dużo dłużej, niestety. – wytarłam łzy. – Nie rozumiem dlaczego stamtąd uciekliście, nie wezwaliście pogotowia.. To jest okropne. Pewnie dlatego tak bardzo kochasz Julkę.
Kuba:
To Ty chciałaś się ćpać, więc nie składaj na mnie! - krzyknął w jej stronę. - Zośka o tym wie?! Świetnie, kurwa! - zbiegł na dół.
Krystian:
Obiecałaś, że nie będziesz brać. - powiedziałem cicho. - Nie widziałem się od wczoraj z Wojtkiem. Pewnie jeszcze śpi. - w mojej głowie znów zobaczyłem obraz twarzy tej małej dziewczynki. Ścisnęło mnie w gardle. - Tak, to było okropne...
   W tym samym czasie Kuba był w salonie razem z Zosią.

Kuba:
Dlaczego jej powiedziałaś o tym zdarzeniu?! - krzyczał wściekły na swoją ukochaną.
Zosia:
Dlaczego ćpałeś z Balbiną?! - nie była mu dłużna.
Kuba:
To nie był Krystian! To ja kierowałem samochodem... - po tych słowach spadł mu kamień z serca. Wreszcie powiedział jej prawdę.
Zosia:
Co?! - krzyknęła z przerażeniem w głosie.
Kuba:
Tak, to była tylko moja wina. Krystian mnie bronił, bo wiedział, że ode mnie odejdziesz. - mówił cicho. - On nawet nie był pijany. Znaczy trochę. Nie tak jak ja... Przepraszam Cię, Zosia. Naprawdę...
Zosia:
Ty... Ty... Jesteś obrzydliwy! - wstała szybko i wybiegła z domku.
Kuba:
Poczekaj! - pobiegł za nią, ale niestety nie zdążył. Wsiadła do nadjeżdżającego autobusu i pojechała w nieznane. Kopnął śmietnik. Stracił bezpowrotnie dziewczynę swoich snów. Po raz pierwszy poczuł, że ma serce, które złamał sobie na własne życzenie.
   Wkurzało mnie to, że Balina siedziała pod tym łóżkiem i nie patrzyła mi w oczy.
Balbina: Miałam, biorę jak sobie nie radzę, zresztą biorę tyle żeby nic mi nie było, mam wtedy tylko lekkie odloty, napady śmiechu albo płaczu, nic mi nie jest. – uśmiechnęłam się do siebie. – Jeśli w tych wrzaskach się da spać, to pewnie śpi, ja też go nie widziałam.  
Krystian:
Taką masz ochotę go widzieć? - prychnąłem.
Balbina:
 Żałosne. – zwinęłam się w kłębek.
Krystian: To, że nie wybaczę Ci tego, że mnie z nim zdradziłaś? - powiedziałem złośliwie. - Tak, jest żałosne. - nie mogłem wytrzymać. Nie byłem twardy na taki cios. Nie dość, że broniłem Kubę to zostałem zdradzony. Czułem się jak kompletny śmieć. Odwróciłem się i zbiegłem po schodach na dół. Wziąłem z kurtki Wojtka klucze od samochodu, wybiegłem z domku, wsiadłem do wozu i ruszyłem do Warszawy. Nie mogłem znieść tam ani chwili dłużej. Niech się dzieje co chce, ja uciekam!
Leżałam pod łóżkiem, z oczu płynęły mi maleńkie łzy. Byłam silna, ale sytuacja zaczęła mnie przerastać, nie będę płaszczyć się przed facetem który zniszczył mi całe wakacje, na pewno nie!  Wyjęłam telefon i wystukałam do niego smsa Gdybyś mnie kochał, to byś mnie tu nie zostawił. Wybaczyłbyś. Ale w takim układzie, proszę bardzo. Ja Ciebie też nienawidzę za to że potrafisz kłamać prosto w oczy.  
   Dostałem smsa od Balbiny. Nie chciałem go nawet czytać. Usunąłem. Szkoda, że nie mogłem usunąć uczucia ze swojego serca. Wtedy wszystko byłoby prostsze.
   Leżałam pod łóżkiem około godziny. Mój świat delikatnie zwariował. Z walizki wyjęłam kilka woreczków amfy, zbiegłam na dół, i rozpoczęłam poszukiwania alkoholu. Znalazłam! Wsypałam do butelki zawartość każdego, wróciłam na górę. Wiem że w każdej chwili taka ilość narkotyków w połączeniu z alkoholem może mnie zabić. Nie chcę umrzeć. Nie jestem słaba. Chce tylko zasnąć i zapomnieć na jakiś czas. Wyłączyć się z życia do końca wakacji. Usiadłam na łóżku i piłam, łyk za łykiem, z każdym co raz bardziej kręciło mi się w głowie. Opróżniłam całą butelkę. Tak cholernie chciało mi się śmiać. Siedziałam na łóżku i śmiałam się z własnej głupoty. W czasie mojej fali radości do pokoju wszedł Wojtek. Tak, jeszcze on był mi tu potrzebny..
Wojtek:
Co tu się kurwa dzieje?! Krystian 'ukradł' mi samochód i wyjechał, Kuba pije w swoim pokoju i gada, że Zośka go zostawiła, Ty też pijesz i... - zobaczył woreczki po narkotykach. - Balbina, co się dzieje?! - zabrał jej butelkę zabójczego trunku.
Balbina:
 Oddaj mi to! – śmiałam się dalej. – To naprawdę jest żałosne, te wakacje są żałosne. Chcesz się znowu ze mną przespać? Jestem naćpana masz okazję. – kolejna fala śmiechu wypłynęła ze mnie. – albo wiem! Zawołaj Kubę on miał na mnie ochotę!
Wojtek:
Dziewczyno, ogarnij się! Czy ktoś mi powie co tu się stało?! - krzyczał z coraz większą złością. Poczuł, że do pokoju wszedł upity Kuba. Odwrócił się do niego. - A może Ty jesteś w stanie powiedzieć mi co tu się stało?! Nie mogę się dodzwonić ani do Krystiana ani do Zośki! Czy nasza paczka się właśnie rozpada?! - jego głos z każdym słowem coraz bardziej się łamał.
Kuba:
To ja zabiłem... Nie Krystian. Ja. - bełkotał pod nosem.
Balbina:
 Krystian, ku Twojej radości wie że z Tobą spałam, i to właśnie mój związek się rozpadł a nie wasza jebana paczka. – spoważniałam. – a Kuba? Jego dziewczyna dowiedziała się że bierze. – wybuchłam śmiechem i położyłam się na łóżku.
Wojtek:
Nie będziesz wyzywała mojej paczki! Kiedyś zniszczyłaś moje życie i zrobiłaś to po raz kolejny! - krzyczał. - Kuba, Ty bierzesz?! - śmiał się ironicznie. - Co to kurwa ma być?!
Kuba:
Nie, Zośka wie, że to ja zabiłem to dziecko! Nie Krystian! - darł się. - Ona mnie nienawidzi!
Balbina:
 Nie Krystian? – przestałam się śmiać, zrobiło mi się strasznie gorąco, pociłam się, kręciło mi się w głowie. Czy tak wygląda śmierć? Nie, na pewno nie. Za chwilę zrobiło mi się strasznie zimno. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam stukać zębami. Podniosłam się na przemian zmarznięta i rozgrzana. Słabo się czułam, wielkim wysiłkiem było stanie na dwóch nogach. Próby zamknięcia walizki nie powiodły się.
Kuba:
Nie Krystian!
Wojtek:
Jakie dziecko?! Zresztą teraz to nie jest ważne! Zobacz co się z nią dzieję... - podszedł szybko do Balbiny. - Kochanie, połóż się... - pomógł jej wstać i zająć pozycję leżącą. - Co wzięłaś?
Balbina:
 Zostaw.. – wykrztusiłam z siebie, i zaczęłam się dusić. Nie mogłam złapać powietrza, a tak bardzo go potrzebowałam. TLEN! Gdzie jesteś?! Mój kochany tlenie, przyjdź!
Wojtek:
Cholera! - zaczął panikować. - Kuba, dzwoń po pogotowie! Szybko! Albo nie, wtedy będzie jeszcze gorzej... Kurwa nie wiem już! - pobiegł do kuchni i przyniósł mokrą ścierkę. Obmył twarz dziewczyny. - Spokojnie, musisz głęboko oddychać.
Balbina:
 Nie dzwońcie, błagam.. – wyszeptałam przez zaschnięte usta. – przynieś.. mi wody i.. zdejmij mi.. bluzę.. – mówiłam powoli, nie miałam siły mówić, poruszać się. Chwilowo stałam się marionetką w rękach tych dwóch bezmózgich idiotów. Było mi tak bardzo gorąco, miałam wrażenie że za chwilę się spalę, do tego te ciągłe utraty oddechów, byłam wyczerpana. Chciałam lekarza który by mi pomógł, ale nie chciałam wylądować w więzieniu, wolę umrzeć tutaj. – Chce Krystiana.. niech on mnie.. przytuli.. – wyszeptałam kolejne bezmyślne słowa.
Kuba:
Boli mnie głowa, chyba pójdę się położyć. - zszedł chwiejnym krokiem na dół i położył się na kanapie.
Wojtek:
No zajebiście! - wkurzył się na maksa. - Dobrze, Balbina, już to robię. - zdjął jej bluzę i zbiegł z szybkością światła po butelkę wody. Tym samym tempem wrócił na górę i dał pić dziewczynie. - Przytuli Cię, obiecuję. - mówił, chociaż nie wierzył w swoje słowa.

Balbina: Dziękuję.. – wykrztusiłam. – pomożesz mi?
Wojtek:
Tak, co mam robić? - siedział przy niej i trzymał ją za dłoń.
Balbina:
 Muszę.. się napić. – wykrzywiłam usta w delikatnym uśmiechu. – Nie utrzymam.. Zadzwoń do niego.. chce go usłyszeć zanim.. umrę.. – złapałam haust powietrza.
Wojtek:
Oczywiście. - do ust jej ust przyłożył butelkę i przechylił, aby mogła zaczerpnąć wody. - Nie umrzesz! Może jednak zadzwonię po pogotowie? Proszę Cię...

Balbina:
 Wiem.. To nie pierwszy.. raz. – powiedziałam cicho. – po Krystiana.. nie chce pogotowia. – znowu uderzyła mnie fala gorąca.
Wojtek:
Dobrze, zadzwonię. - wyjął telefon i wybrał numer Krystiana. Czekał. - Nie odbiera...
Balbina:
 Nie kocha..- powoli zaczęły mi się zamykać powieki, stałam się senna, w końcu dostałam drgawek, nie mogłam złapać oddechu, ale czułam się bezpieczna mimo nadchodzącej ostatniej podróży, Wojtek był blisko.
Wojtek: BALBINA, NIE! PROSZĘ CIĘ! - nie mógł wytrzymać. Był bezsilny. Chciał, żeby się uspokoiła, żeby Krystian tu był, żeby Kuba był trzeźwy a Zosia od niego nie odeszła. Chciał, wiedzieć co takiego się stało... Chciał być bezpieczny i dać to bezpieczeństwo swojej pierwszej miłości.
   Spałam? Drgałam? Jedno i drugie? Nie wiem, a może umierałam? W ramionach faceta którego życie doszczętnie zniszczyłam. Tak bardzo chciałam żeby tutaj był Krystian, żebym chociaż przez kilka chwil była główną myślą w jego głowie. Brakuje mi miłości. W moich żyłach płyną tylko dragi i alkohol. Mój organizm walczy, ale jest mu co raz trudniej, nie chciałam..
Wojtek: Skarbie, walcz. On Cię kocha, wybaczy Ci. Mi też. Nie poddawaj się. Kocham Cię. - mówił z czułością. Balbina umierała na jego oczach. To był fakt. Nie mógł tego znieść. Wystukał numer pogotowia ratunkowego na komórce i nieskładnymi słowami opowiedział co się stało i gdzie są. Niedługo po tym telefonie przyjechała karetka. Lekarzy zaczęli ratować jego ukochaną. Stał niedaleko niej i patrzył na ten obraz, który na zawsze miał zostać w jego pamięci. Zabrali ją i zawieźli do szpitala.
   Zaraz po tym jak odjechali poszedł do Kuby i zaczął go budzić.

Wojtek:
Muszę jechać do Balbiny! Nie rób głupstw, proszę Cię stary. Jak wytrzeźwiejesz to zadzwoń. - mówił szybko.
Kuba:
Spoko, spoko. - po tych słowach zapadł w głęboki sen.
   Wojtek jak w transie złapał taksówkę i pojechał do miejsca, w którym Balbina walczyła o życie. Nie mógł uwierzyć, że to może być koniec. To było dla niego nie do pomyślenia.

_____________________________

   Obudziłam się w białej zimnej sali, z tysiącem kabli przypiętych do klatki piersiowej, i z rurką w buzi. Czy tak wygląda niebo? Jestem w niebie? Boże, chociaż nie byłam gorliwą katoliczką wybacz mi te wszystkie błędy, jestem jeszcze dzieckiem..
   Obudziłem się na krześle w szpitalu. Wszystkie zdarzenia z minionego dnia obudziły się w mojej głowie. Spojrzałem na zegarek. Już siódma. Postanowiłem zadzwonić do Marcina. Najlepszego przyjaciela Balbiny. Wybrałem numer i czekałem, aż królewicz odbierze komórkę.

Kinga:
 Słucham? – wymruczała zaspana do telefonu swojego faceta.
Wojtek: Eee... Jest Marcin?
Kinga:
 Śpi. – zabrała telefon od ucha i sprawdziła napis na wyświetlaczu. – Cześć Wojtek, Kinga, siostra Bąbelka. – mówiła zaspanym ale radosnym głosem.
Wojtek: Okej, może to i lepiej. - westchnął. - Balbina jest w szpitalu.
Kinga:
 Co?! Jak to?! Gdzie?! Co się stało?! – wrzeszczała do komórki.
Wojtek:
Proszę Cię, nie krzycz. - starał się mówić spokojnym tonem. - Przedawkowała. Aktualnie jesteśmy w Gdyni.
Kinga:
 Zabije ją! – szturchnęła Marcina. – ubieraj się, Balbina jest w szpitalu.. Zaraz tam będziemy! – rozłączyła się, i zaczęła zbierać rzeczy po całym pokoju, bo 5 minutach byli gotowi i siedzieli w pędzącym samochodzie do szpitala w którym leżał sens ich życia.

5 komentarzy:

  1. Kocham Cię. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie... szkoda tylko że zakończenie smutne... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. smutno ;< od zawsze wiedziałam, że Krystian nie jest taki grzeczniutki! biedna Balbinka, miejmy nadzieję, że z tego wyjdzie ;) spanie zawsze spoko, pozdro dla Kuby :D

    OdpowiedzUsuń