środa, 21 grudnia 2011

Rozdział XI

Zrobiła duże, białe serce na stole - jeśli to wciągnę i przeżyje, to znaczy, że miłość do Ciebie wcale mnie nie zabijała, tylko robiłam to ja sama. A jeśli umrę, to wiedz - przez Ciebie - . nie chciała, by męczyły go wyrzuty sumienia. Chciała tylko żeby przyszedł na pogrzeb, klęknął przed trumną i z łzami w oczach wykrzyczał, że ją kocha.
   Byłam słaba, za słaba. Obudziłam się w swoim królewskim łóżku. Nie wiem jak i nie wiem skąd się tam wzięłam. Kinga siedziała nade mną z gorącą herbatą. Postawiła ją na stoliku i mocno mnie przytuliła.
Kinga:
 Obiecaj mi! Obiecaj że już nigdy tego nie zrobisz. Nie wrócisz do ćpania! Balbina proszę Cię! – krzyczała i płakała jednocześnie, nie chciałam jej ranić, ale nie potrafiłam przestać. Znudziło mi się życie, ale królowa musi myśleć o swoich poddanych.
Balbina:
 Obiecuje. – odpowiedziałam. Otarłam jej łzy i uśmiechnęłam się szczerze, wiedziałam że na nią mogę liczyć. Wiedziałam że jest na świecie ktoś komu będzie mnie brakować. Zastanawiałam się gdzie jest Marcin, przecież to on powinien tu być. On wiedział co działo się dwa lata temu, to on mnie z tego wyciągnął. I wyciągał znowu, ale z nieszczęśliwej miłości.
OCZAMI MARCINA: 

   Zabrałem ją stamtąd, znowu musiałem wyciągać ją z tego gówna, znowu przez jakiegoś dupka! Była silna, ale czasem i ona nie dawała sobie rady. Napisałem do Krystiana smsa 
za 15 minut widzę Cię na murku gnoju! Nie obchodziło mnie to że jest rano. Nie obchodziło mnie to że pewnie mnie oleje. Musiałem bronić mojej dziewczynki. Musiałem! Siadłem na murku i czekałam aż ten sukinsyn się pojawi.


_________________________________

   Szósta rano. Obudził mnie dźwięk sms'a. Usunąłem dopiero o czwartej nad ranem. Źle się czułem. To wszystko mnie przytłaczało. Nie miałem na nic siły. Nie chciałem mieć na nic siły. Miałem już nigdy nie pokazać się w życiu Balbiny i postanowiłem przez całą noc, że tej obietnicy dotrzymam.
   Pod poduszką znalazłem swój telefon. Odczytałem wiadomość od Marcina. Zaniepokoiła mnie. Nie chciałem iść w skazane miejsce. Nie jestem tchórzem, ale po prostu nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Lałem na niego. Po długim przemyśleniu sprawy jednak wstałem, ogarnąłem się i wyruszyłem na spotkanie. W głębi siebie wiedziałem, że coś się stało. Coś z Balbiną co było moją winą. Byłem świnią, ale taki już się urodziłem. Dobrze o tym wiedziała.
   Doszedłem na wskazane miejsce. Siedział i na mnie czekał z bojową miną. Podszedłem pewnie. Nie mogłem dać po sobie poznać, że rusza mnie jego bojowniczy humor.

Krystian:
Elo. - powiedziałem. - Po co chciałeś mnie widzieć?
Marcin: Po co?! Ty się jeszcze debilu śmiesz pytać po co?! Powinieneś ją teraz przepraszać a nie spać! Nie pozwolę Ci bawić się jej uczuciami gnoju! – złożyłem rękę w pięść i wycelowałem prosto w jego twarz. Nie obchodziły mnie konsekwencje. Liczyło się tylko to żeby bolało go tak samo jak ją, żeby cierpiał tak bardzo jak ona.
Krystian: AŁA! - złapałem się za nos, z którego zaczynała ciec stróżka krwi. - Człowieku, ogarnij się! Nic, kurwa nie zrobiłem takiego! To był jebany, głupi zakład! A Ty nie masz prawa mnie dotykać! - byłem wściekły i wymierzyłem cios w brzuch.
Marcin: 
Zakład?! Jaki kurwa zakład?! – bolało, ale to nie było ważne. Najważniejsza była ona, dla niej mogę cierpieć.
Krystian:
Jaki zakład?! To nie wiesz o co chodzi i od razu mi wpierdalasz?! Człowieku masz nierówno pod sufitem!
Marcin:
 Pytam się o co się z nią założyłeś?! O to że wróci do ćpania?! To chyba Ty masz nierówno!
Krystian:
Jakiego ćpania?! - byłem zaniepokojony o Balbinę przez to co powiedział.
Marcin: 
Aż taki głupi jesteś? – zacząłem się śmiać – nie wiesz jakiego?! Normalnego, gnoju! Nie pozwolę Ci jej zniszczyć. Ona nie będzie się przez Ciebie zabijać, rozumiesz?! Raz to zrobił Wojtek, Ty nie wciągniesz jej w to drugi raz, gwarantuje Ci. – przywaliłem mu w brzuch z dwa razy większą siłą – Mam nadzieje że się rozumiemy. Proponuje Ci z nią porozmawiać, bo inaczej oberwiesz nie tylko ode mnie. – powiedziałem to i odszedłem. Wsiadłem wściekły do samochodu i pojechałem do domu Balbiny.
Nieźle od niego oberwałem. Należało mi się. Zresztą mój ból nie był najważniejszy. Znałem tylko z grubsza sprawę jej i Wojtka, nie wiedziałem, że kiedykolwiek ćpała. Nie chciałem, żeby robiła to przeze mnie. To było chore... Tak, ja byłem chory.
   Zebrałem się w sobie i obolały ruszyłem w stronę domu Balbiny. Musiałem z nią porozmawiać. Nie zadziałała na mnie groźba Marcina, ale to serce, sumienie i rozum, które postanowiły się zgrać wymagały tego ode mnie.
   Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Do tego ból był nie do wytrzymania. Wstąpiłem do siebie, umyłem twarz i zmieniłem ubrania. Nie mogłem pokazać, że stało się cokolwiek. U mnie nikogo nie było. Rodzice wyjechali z Julką nad morze. Zostałem sam. Zresztą odkąd Karolina była z Tomkiem zostałem sam jak palec. Nie rozmawialiśmy ze sobą od czasu tej felernej imprezy. Nienawidziłem jej za to. Wyszedłem z domu i biegłem dostałem się do wyznaczonego celu. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem, aż ktoś łaskawie otworzy ten zamek.
   Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie miałam siły zejść na dół. Kilka dawek heroiny totalnie zabiły mój organizm. Na szczęście był Tomek (Kinga z Marcinem, musieli ogarnąć wszystkich którzy przypadkiem dowiedzieli się o tym incydencie). Zszedł na dół i otworzył drzwi.

Tomek: 
Co Ty tu chcesz?
Krystian:
Muszę widzieć się z Balbiną! - powiedziałem to ze złością.
Tomek:
 Wyluzuj, albo nigdzie nie wejdziesz. – powiedział stanowczo. – jest na górze, pewnie trafisz do jej pokoju. Nie radzę żeby po Twoim wyjściu płakała, albo robiła coś gorszego. – poinformował i ostrzegł przybysza. Zostawił go w wejściu, a sam poszedł do kuchni, zrobić obiad, a właściwie znaleźć numer do pizzeri.
Krystian:
Z Tobą gagatku, to ja się rozprawię potem. - powiedziałem wściekły i ruszyłem na górę. Nie miałem planu, nie wiedziałem co mam powiedzieć, kiedy doszedłem zapukałem lekko w drzwi.
   Słyszałam jego głos. Nie chciałam go tu widzieć. Leżałam i nic nie odpowiadałam. Miałam nadzieje że zniechęcenie wygra i odejdzie.

Krystian:
Balbina, wiem, że tam jesteś. Wejdę na chwilę, już ostatni raz, naprawdę. - powiedziałem to i wszedłem cicho.
Balbina: 
Spieprzaj stąd.
Krystian:
Nie. Wysłuchasz mnie przez pięć minut. - stwierdziłem stanowczo. - Wiem, że Cię zraniłem. Wiem, że zachowałem się jak pierdolony cham bez uczuć. Jak Wojtek... Najpierw myślałem, że to tylko zakład. Głupia zabawa. Sam w głębi siebie nie wierzyłem, że uda mi się nawet do Ciebie zbliżyć. Potem te klucze. Ty... Taka całkiem inna niż wszystkie dziewczyny, które znałem do tej pory. - słyszałem dzwonek do drzwi, ale nie zwróciłem na niego uwagi i mówiłem dalej. - Zakochałem się w Tobie. To wszystko co mówiłem po pijaku, te wszystkie zdarzenia na i po imprezie nie były dla zakładu. To było prawdziwe. Zapomniałem o tym, że to miała być gra. Balbina, naprawdę coś do Ciebie poczułem. Nie miałem się z Tobą przespać, ani Cię zranić. Wiem jednak, że to zrobiłem i bardzo żałuję, że kiedykolwiek stanąłem na Twojej drodze. Nie rób więcej nic czego będziesz żałowała przez moją głupotę. Obiecuję Ci, ze zniknę. Już to robię. Przepraszam... Naprawdę. Z całego mojego serca. - wydusiłem z siebie wszystkie uczucia i zacząłem powoli kierować się w stronę drzwi.
   Tomek, został moim dyżurnym otwieraczem drzwi. Słyszałam dzwonek. Słyszałam jak otwierał. Kto tym razem? Wojtek? 

Balbina:
 Nie schlebiaj sobie! Nie zrobiłam nic przez Ciebie! Życie mi się znudziło i tyle! – odpowiedziałam zła. Miałam ochotę wbić kolejną strzykawkę w żyłę, ale pilnowali mnie. Pilnowali jak małe dziecko.
Krystian:
Szkoda, że jeśli to nie przeze mnie to dostaje od wszystkich manto. Zresztą Ty też się zabawiłaś moimi uczuciami. Było nie dać się mi zbliżyć, ale kurwa nie, lepiej wszystko zwalić na mnie! Dziękuję bardzo! Ponoć się we mnie 'zakochałaś'. Jakoś tego nie widzę, coś szybko Ci się uczucia zmieniają. Przeżyję. Ciesz się już więcej mnie nie zobaczysz. Nara. - wyszedłem trzaskając drzwiami. Zszedłem na dół a tam... Karolina obściskująca się z Tomkiem. TEGO BYŁO ZA WIELE!
Karolina:
O cześć, Krystian. - powiedziała wesoło.
Krystian:
O nie, nie... - byłem wkurwiony na maksa. - Ty tutaj?! W domu wroga! W paczce wrogów! Przesadziłaś! Przyszłaś zobaczyć jak czuję się wielka Pani Balbinka, ale nie raczyłaś oddzwonić, zapytać się jak ja sobie radzę?! Tylko liczy się Tomek... Zresztą nikt ostatnio się oprócz niego dla Ciebie nie liczy. Nienawidzę Cię! Nienawidzę Was wszystkich! - wyszedłem z tego pieprzonego domu i poszedłem szukać szczęścia tam, gdzie zawsze do tej pory je znajdowałem.
Balbina: O, nie pytam co robisz w moim domu, ale potrzebuje numer do Krystiana.
Tomek stał zdeka zdezorientowany, ale przez cały czas obejmował swoją ukochaną. Cieszyłam się że im się układa.

Karolina:
To chyba ja powinnam z nim porozmawiać. - powiedziała groźnie.
Tomek:
 Ona nic mu nie zrobiła, wyluzuj kochanie. 
Balbina: 
No właśnie, ja mu nic nie zrobiłam, tylko staram się naprawić to co on zepsuł. Tak Karolinko, królowa zeszła do poziomu swoich poddanych, i walczy o swoje szczęście, a przy okazji o wasze. Dasz mi ten numer? – Zaciągnęłam rękawy bluzki. Nie chciałam żeby widziała nakłucia na moich rękach. Już raz mnie zostawiła, teraz nie chce jej łaski i pomocy, której i tak bym nie dostała.

Karolina: Nie, Tomek. Widocznie coś zrobiła, on by się tak nie zachował. - była coraz bardziej zdenerwowana. - Nikt o moje szczęście nie musi walczyć. Sama sobie świetnie radzę. - powiedziała to poirytowana. Miała kompletnie rozdarte serce. Chciało się jej płakać. Z bezsilnością podała numer Krystiana Balbinie. - A teraz już muszę iść, zresztą nie powinnam tu wcale przychodzić. - cmoknęła w policzek Tomka. - Odezwij się do mnie jak ogarniesz to wszystko z Panną Idealną, bo ja nie mam siły. Krystian już i tak mnie nienawidzi. - powiedziała to, ubrała się i wyszła z domu osoby, której nie znosiła.
Tomek: Poradzisz sobie prawda? – powiedział, założył szybko buty i wybiegł ratować swoją miłość – Karolina! – podbiegł do niej i mocno ją przytulił – kocham Ciebie, i tylko Ciebie, Balbina radzi sobie sama, ale przez zakład Krystiana znowu wkręciła się w narkotyki, zrozum..
Nienawidziłam jej, szczerze jej nienawidziłam. Potrafiła zepsuć wszystko co ktoś budował. Uważała mnie za najgorsze stworzenie żyjące na ziemi, zresztą z wzajemnością. Zawiodłam się na niej raz, o jedne raz za dużo. Wpisałam numer Krystiana do telefonu. Przyłożyłam skarbnicę numerów do ucha i czekałam.

Karolina:
Zostaw mnie! Daj mi spokój! - popchnęła go od siebie na ile mogła. - Ja dla Ciebie zostawiłam wszystko, przez was Krystian mnie nienawidzi, a dla Ciebie będzie liczyła się tylko Balbina! Mam tego dość! - wykrzyczała mu swój żal prosto w twarz i pobiegła przed siebie.
_________________________________

   Zaopatrzyłem się w alkohol w pobliskim monopolowym. Szedłem przed siebie popijając piwo z puszki i nie zwracając na nikogo uwagi. Miałem ochotę przestać czuć i myśleć. Tak bardzo byłem samotny, więc postanowiłem sobie poradzić raz na zawsze z samym sobą.
   Doszedłem do swojego domu. Popchnąłem i tak nie zamknięte drzwi, zostawiając je na oścież. Moim kierunkiem była kuchnia, gdzie przeszukałem wszystkie półki w poszukiwaniu leków mamy, ostrego kuchennego noża i mocnego sznura. Nie wiedziałem jeszcze na jaką formę śmierci się zdecyduję, ale byłem pewien swojej decyzji. Wszyscy mają przeze mnie problemy, nikt się mną nie interesuje. Skurwiele bez uczuć nie powinni żyć.
   Z całym ekwipunkiem ruszyłem na górę do swojego pokoju. Tam włączyłem na full Słonia, zapaliłem papierosa i zacząłem się truć. Litry wódki, zabawa z śmiercią i wszystkie zdarzenia, które przelatywały mi przez głowę. Na dłużej w niej zagościła Balbina, ale przyćmiła ją pustka spowodowana przez moją jedyną miłość – śmierć.
   Telefon dzwonił, muzyka grała a ja leżałem i chciałem nie czuć nic, umrzeć. Czekałem na wybawienie. Na lepsze piekło niż to na ziemi.
   Nie odbierał. Dzwoniłam kilka razy. Nie rozumiałam go, ale wiedziałam że nie mogę go zostawić samego. Nie pozwolę na to na co on pozwolił mi wczoraj. Tomek bez skutku biegł za Karoliną. Wykrzykiwał że ją kocha, a ja w porównaniu z nią jestem nikim. Zabolało. Cholernie zabolało. Ale liczył się Krystian i tylko on. Założyłam buty i zbierając w sobie tyle siły ile tylko mogłam poszłam do jego domu. Droga zajęła mi nie więcej niż 10 minut, bo życzliwy sąsiad użyczył mi swojej podwózki. Drzwi były otwarte, z jego pokoju dobiegał głos Słonia. Bałam się. Pierwszy raz się bałam. Nie miałam siły wdrapać się na górę, ale szłam, najszybciej jak mogłam. Kręciło mi się w głowie. Było mi źle. Strach o niego wygrywał. Dawałam z siebie ile tylko mogłam.

Balbina: 
Krystian! – krzyczałam i pokonywałam trudną drogę do jego pokoju.
   Wydawało mi się, że słyszę jej krzyki, że wykrzykuje moje imię. Nie mogłem się ruszyć. Wszystko mnie piekło, bolało, szczypało. Moje ciało na czele z sercem odmawiało posłuszeństwa. Poddałem się. Nie miałem siły walczyć. Tchórzliwa śmierć, ale jednak coś lepszego. Coś co nikogo nie mogło zranić.
   Weszłam do jego pokoju. Weszłam.. To co tam zobaczyłam mnie przeraziło. Dym z papierosów. Puste butelki po wódce. Nóż. Sznurek. Rozsypane po podłodze tabletki. Słoń. Jego chore kawałki rozbrzmiewały po pokoju. W tym wszystkim On. Krystian. Jego sylwetka. On. Siedział na podłodze. Na wpół martwy. Zadzwoniłam po pogotowie. Usiadłam obok niego.

Balbina: 
Błagam, nie zostawiaj mnie.. – z moich oczu popłynęły łzy. Płynęły szczerze. Prosto z serca. Bałam się.
   Nadal miałem wrażenie, że przy mnie jest. Czułem jej obecność. Chociaż może to była obecność Anioła albo Diabła, który stwierdził, że nadszedł na mnie czas? Nie czułem nic. Krwi spływającej po moich rękach, bólu, cierpienia. W końcu osunąłem się w nicość. Nareszcie było mi dobrze.

Strój Balbiny.

7 komentarzy:

  1. Skoro "była" uzależniona od heroiny to będzie ją brała. Mało kto wychodzi z tego nałogu na zawsze.
    Szkoda chłopaka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się dobrali ... niestabilna emocjonalnie i chory psychicznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, Balbina była uzależniona, jest a co będzie dalej zobaczymy, może akurat będzie w tej niewielkiej grupie której się uda? ;> Może miłość ją zmieni. :)
    Przepraszam, ale jeśli ktoś tu jest niestabilny emocjonalnie to Krystian, a nie Balbina, więc jak już to na odwrót. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A według mnie jest niestabilna...(RAZ KOCHA RAZ NIE I WEŹ TU CZŁOWIEKU WYDĄŻ...)
    A on chory psychicznie... (OSOBY, KTÓRE PRÓBUJĄ SIĘ ZABIĆ Z POWODU MIŁOSNEGO ZAWODU SĄ CHORE)

    Nie martw się ja strasznie lubię tych dwóch niestabilnych wariatów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogę prosić o bonusik????

    OdpowiedzUsuń
  6. Ich nie da się nie lubić. ;> Balbina, kocha przez cały czas, tylko ciężko jej wybrać pomiędzy miłością i przyjaźnią. :) A Krystian? To nie tylko miłość. Zawalił mu się świat. Zostawili go przyjaciele. Dziewczyna mu nie wierzy. Nie dał rady, niestety.
    Hmm, zobaczymy co da się zrobić w sprawie bonusu. :>

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na nową notkę!!! bo ja zaraz skończę tak jak Krystian przez to, że nic nie dodajecie ;<

    OdpowiedzUsuń