środa, 28 grudnia 2011

Rozdział XII

Codziennie Bogu dziękuję za to, że podarował mi w prezencie osobę, która jest pocieszeniem, oparciem i jasnym promykiem w dni bez przyszłości. / love_krowe
   Przyjechało pogotowie. Zabrało go. Ubłagałam ich żeby zabrali mnie ze sobą. Udało się. Przez całą drogę próbowali zapanować nad krwią wydobywającą się z jego żył. Nie dopuszczali do zatrzymania akcji serca. Ratowali go. Oni. Ja siedziałam skulona w kącie karetki z mocno zaciśniętymi dłońmi. Z oczu wypłynęło mi kilka łez. Księżniczki nie płaczą. Księżniczki się nie martwią. Księżniczki są silne, ale czasem nawet one nie dają rady. Zabrali go do jednej z tych obskurnych białych sal. Siedziałam na korytarzu, czekałam na jakiekolwiek wiadomości od lekarzy. Dobre lub złe. Wolałabym dobre, ale złe przyjmę z godnością. Krystian jest w szpitalu. Nie jest dobrze. Chciał się zabić. Przez nas. Przeze mnie. Przez Ciebie. Przyjedź. – drżącymi rękoma wystukałam na klawiaturze kilka nieskładnych zdań, wybrałam kontakt Karolina i wysłałam. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Kiedy wątpliwości odeszły wiedziałam, że to ona powinna tu być a nie ja. To ją będzie chciał zobaczyć. Ją, swoją przyjaciółkę. Nie mnie, źródło swoich porażek.
___________________________

   Wędrowałem w kierunku bardzo jasnego światła. Oślepiało mnie, ale głos podpowiadał mi, że mam iść w jego stronę. Na około mnie było ciemno, jednak nie bałem się. Kierowałem się do wyznaczonego mi celu.

OCZAMI KAROLINY

   Sms od Balbiny. Krzyk. Bezradność. Płacz. Rzut telefonem o ścianę. Mój Krystianek. Mój najlepszy przyjaciel, jak brat... Przeze mnie. Przez mój egoizm chciał... Nie mogłam nawet o tym myśleć. Niesamowite wyrzuty sumienia spadły na mnie. Przyjęłam je. Nie wiedziałam co mam robić. Nie chciałam... Po prostu nie wiedziałam, że ma aż takie problemy, że beze mnie sobie nie poradzi... Zajęłam się sobą i zostawiłam go na pastwę losu. Balbina się nie popisała. Miałam ogromną nadzieję, że jednak to ona zastąpi mu mnie, że się jakoś dogadają... Na dobrą sprawę była świetną dziewczyną, naprawdę. Jednak nie udało się... On... Musi przeżyć!
   Po chwili odrętwienia zebrałam się w sobie i jak najszybciej ruszyłam do szpitala, gdzie leżał Krystian. Musiałam tam być jak najszybciej. Za późno doszło do mnie, że jestem mu potrzebna. Teraz musi zostać z nami... Wszystko się zmieni! Postaram się to zmienić.
   Na korytarzu siedziała Balbina. Miała taką zmartwioną minę. Po raz pierwszy widziałam ją w takim stanie. Podeszłam cicho i siadłam obok niej...

Balbina: Przepraszam.. Ja nie chciałam go zranić. Obiecuję że jeśli tylko z tego wyjdzie a na pewno wyjdzie, to ja zniknę. – powiedziałam, a w oczach zaczęły zbierać się łzy. Tak bardzo się martwiłam. Tak bardzo czułam się winna, chociaż to on zranił mnie.
Karolina:
Daj spokój. Obie zawiniłyśmy. Zresztą ja najbardziej. Ten zakład. Wojtek też...
Balbina:
 Tak, to wszystko przez ten zakład..
Karolina:
Muszę zadzwonić do jego rodziców... Matko, co ja im powiem. - byłam załamana wszystkim, tym, że to wszystko było moją winą. Udawałam przed Balbiną, że jestem silna, ale ona dobrze wiedziała, że jestem świetną aktorką.
Balbina:
 Ich nie ma, prawda? Wyjechali gdzieś? Nie psujmy im wyjazdu. Powiemy im obie, jak wrócą. Może uda mu się do ich powrotu z tego wyjść, i nie będzie takiej potrzeby. – uśmiechnęłam się lekko – wszystko będzie dobrze, musimy w to wierzyć, Ty musisz. Będzie Cię potrzebował. – uśmiech zniknął z mojej twarzy kiedy uświadomiłam sobie że tak naprawdę ja jestem nikim, że nie powinno mnie tu być. Z sali w której mężczyzna mojego życia walczył o swoje wyszedł lekarz.
Lekarz: Dzień dobry. – przywitał się z Karoliną – Opanowaliśmy sytuację. Będzie żył. Musicie być cierpliwe. Minie kilka dni i wróci do siebie. Gorzej z psychiką. Będzie was teraz bardzo potrzebował. Będzie potrzebował przyjaciół. – uśmiechnął się – możecie do niego wejść, ale pojedynczo. – powiedział i odszedł w stronę innych pacjentów.
Balbina:
 Ty do niego idź, w końcu potrzebuje przyjaciół a nie wrogów.
Karolina: Przez wszystkie wydarzenia, które miały miejsce jesteśmy na tej samej pozycji. - wstałam i poszłam do sali, gdzie leżał Krystian.
   Był tam. Taki mizerny, blady. Prawie go nie poznałam. Zawsze był radosny, żywy, ciekawy wszystkiego, a teraz leżał tam jak małe dziecko. Siadłam cicho obok. Nie mogłam znieść tego widoku, tego, że to wszystko było moją winą. Wiedziałam, że cała paczka da mi jeszcze bardziej poczuć, że wszystko zepsułam. Chciało mi się płakać. Ostatnio robiłam to prawie cały czas.

Karolina:
  Krystian... Obudź się. Proszę. Wiem, że mnie tam słyszysz. Naprawdę nie chciałam. Zmienię się, tą całą sytuację. Nie opuszczę Cię już. Brat i siostra, pamiętasz? Na zawsze. - po moim policzku spłynęła łza... Szybko ją starłam, pocałowałam go w czoło i wyszłam. Nie miałam za dużo siły.
Karolina:
Idź do niego jeśli chcesz. - skierowałam swoje słowa do Balbiny.
Balbina: 
Nie, ja nie powinnam.
Karolina:
On by tego chciał.
Balbina: 
Zabrzmiało jakby co najmniej umarł.
Karolina:
Nie kontaktuje ze światem, więc zabrzmiało normalnie.
Balbina:
 W sumie tak, my ze sobą rozmawiamy to jest dziwne. On by tego nie chciał.
Karolina:
Nie wiesz czego on by chciał a czego nie. Znalazła się, która go najlepiej znała. - powiedziałam to zła na Balbinę, musiałam odreagować.
Balbina: 
Nie znałam, nie znam, i nie poznam, nie martw się.
Karolina:
To dlaczego tutaj nadal jesteś?
Balbina:
 Jest dla mnie ważny, chce wiedzieć że już nic mu nie grozi. Po za tym, nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć. Już nie. – powiedziałam co raz bardziej zła.
Karolina:
No tak, Balbinka wielka pocieszycielka i dobra duszyczka. - zaczęłam się ironicznie śmiać. - Nie pomożesz mu, jedynie zniszczysz życie, jak już to zrobiłaś. Zresztą Ty wszystkich zawsze niszczyłaś, więc czego innego mogłam się spodziewać? O, ja naiwna.
Balbina:
 
Kochanie, proponuję żebyś zamknęła szczelnie swoją buźkę. Gdyby nie ja Krystian by nie żył więc daruj sobie uwagi na mój temat. Nie kazałam Ci się niczego spodziewać – uśmiechnęłam się złośliwie – ale fakt jesteś naiwna, jeśli myślisz że Tomek jest silniejszy od Krystiana i poradzi sobie z Twoimi gierkami. Ty nie pozwolisz mi skrzywdzić Krystiana, a ja Tobie Tomka, i dobrze to sobie zapamiętaj. Pamiętasz jak brałam przez Twojego drugiego przyjaciela? Więc dla Twojej wiadomości znowu zaczęłam. – podwinęłam rękaw bluzy, żeby pokazać jej ślady po nakłuciach – tym razem przez Krystiana. Dalej będziemy się licytować kto kogo bardziej skrzywdził?
Karolina:
Nie będziesz mi nic zamykać! Będę sobie mówiła co tylko chcę a Ty nie masz prawa mi niczego zabraniać. - wykrzyczałam jej to prosto w twarz. - Nie mam zamiaru krzywdzić Tomka, ale teraz niestety jest ktoś ważniejszy od niego, ktoś kto mnie potrzebuje, on powinien to zrozumieć, bo Tobą się jeszcze bardziej opiekował. - zaczynałam mówić spokojniej. - Pamiętam, że ćpałaś i robisz to nadal, ale to już nie moja wina, sama wybrałaś tą drogę. Pójdę do niego. - poszłam w stronę sali, gdzie leżał Krystian, nie mogłam patrzeć na te okropne nakłucia, które robiła moja dawna przyjaciółka.   Opuściłam rękaw. Po szpitalu kręciło się kilku znajomych lekarzy. Moja rodzina ma zdecydowanie za dużo znajomych w takich miejscach. Wstałam. Poszłam za Karoliną. 
Balbina: 
Przepraszam. Wiem że tak czy inaczej nie uwierzysz w moje szczere intencje. Zniszczyłam Ci trochę życie. Przyznaje. Przepraszam za to. Uświadomiłam to sobie już dawno. Wtedy kiedy od nas odeszłaś. Zostawiłaś mnie wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebowałam. Tego nie potrafiłam Ci wybaczyć, i przecież Ty nawet tego nie chcesz. Przecież miałaś prawo. – nie chciałam się rozkleić, ale to wszystko co się działo. Tego było za dużo. Za dużo nawet dla mnie. Kilka łez spadło z oka, i popłynęło po policzku. – Przepraszam.. – powiedziałam, ominęłam ją i weszłam do sali w której leżał on. Taki biedny. Taki blady. Taki odległy. Podeszłam do łóżka. Usiadłam obok i złapałam go za rękę.
Balbina: 
Zniszczyłam kolejną osobę. Zniszczyłam najważniejsze uczucie. Zniszczyłam coś na czym mi najbardziej zależało. Ciebie. Kocham Cię Krystian, dlatego że Cię kocham.. – z oczu płynęło mi co raz więcej łez – uświadomiłam sobie jaka jestem zła, wiesz? Jaka uparta i nieznośna. Panna Idealna – uśmiechnęłam się lekko – która jest zupełnie nieidealna. Cieszę się że mogłam Cię poznać bliżej, że przez jakiś czas czułam że komuś na mnie zależy. Narkotyki. Tak, to przez Ciebie. Pewnie teraz stąd wyjdę i pójdę właśnie tam. Do ludzi którzy mnie rozumieją. Mam nadzieje że mnie słyszysz, a jeśli nie, to trudno, więcej nie wejdę Ci w drogę. Nie zmienię się, już zawsze będę wredną suką, ale Ty masz Karolinę, która dla Ciebie zrobi wszystko. – splotłam nasze palce i przyłożyłam nasze złączone dłonie do swoich ust. – Przepraszam, że przeze mnie tu jesteś.. – nie dałam rady. Puściłam jego dłoń. Schowałam twarz w dłoniach i po prostu się rozpłakałam. Tak jak jeszcze nigdy.
   Wędrowałem do światełka, byłem coraz bliżej, ale w oddali usłyszałem jej głos, płacz. Chciałem krzyczeć, zawrócić, ale nie mogłem... Dawałem jej znaki, poruszałem palcami. Chciałem wydobyć się z pułapki, ale nie mogę odwrócić się. Musiałem iść do przodu...
   Wstałam, wytarłam oczy. Byłam pewna że cały tusz spłynął mi po policzkach, ale to się nie liczyło. Dzisiaj liczył się tylko on. On i to żeby z tego wyszedł. Wstałam. Pocałowałam go w czoło.
Balbina: Proszę Cię, jeśli naprawdę mnie kochasz to wróć. Żyj Krystian. Proszę. – pogłaskałam jego policzek.
   W pewnej chwili jakaś tajemnicza siła pociągnęła mnie do tyłu. Cała droga przebyta do promyczka nadziei powiększyła się dziesięciokrotnie. Wracałam na ziemię.
   Otworzyłem oczy. Było zimno, biało i czysto. W tym wszystkim ona. Cała zapłakana, blada, jak nie Balbina.

Krystian:
 Kocham... - powiedziałem to z niewyobrażalnym wysiłkiem.
Balbina: Głupi idioto! Nawet nie wyobrażasz jak się o Ciebie martwiłam! – pocałowałam go w policzek – zawołam Karolinę i lekarza..
Karolina: 
Boże! - szczęśliwy krzyk Balbiny doprowadził mnie do szaleństwa. Pobiegłam do Krystiana i mocno go przytuliłam. - Jak mogłeś, jak mogłeś!
   Obie. Dwie z czterech najważniejszych kobiet w moim życiu były obok mnie. Byłem taki szczęśliwy, mimo ogromnego bólu. Ze zmęczenia pogrążyłem się w głębokim śnie. Musiałem nabrać sił.
   Uśmiechnęłam się do niej. Wyszłam z sali. Poszłam po lekarza. Na miejsce wróciłam razem z nim. 

Lekarz: 
Niestety musicie wyjść, pacjent potrzebuje teraz odpoczynku. Przyjdźcie jutro, na pewno nabierze już więcej sił.
   Spojrzałam na niego ostatni raz. Był tu. Żył, a ja widziałam go po raz ostatni. Wyszłam z Sali. W oczach znowu zebrały się łzy. Szłam przed siebie. W uszy wsadziłam słuchawki w których kawałki Słonia przypominały mi wszystkie najgorsze wydarzenia. Musiałam pocierpieć. Chciałam udowodnić sobie że mogę iść mimo tego że mnie boli. Mimo braku sił. Mimo chęci.
Strój Balbiny.

9 komentarzy:

  1. narkotyki to zło, pamiętajcie o tym dzieci. Stęskniłam się już za Balbinką, Krystiankiem i Karolinką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie Cię. <3
    Pisz szybciej, bo troche ciekawa jestem tej historii.:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę gorzej tym razem Ci poszło... dużo gorzej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Gorzej? Niestety, nie zawsze może być idealnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najprawdopodobniej jutro. :) Poza tym jesteśmy dwie. ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. To dodawaj jutro.:D Nie mogę się doczekać.:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dooodawaj.:D
    Proszę.<3

    OdpowiedzUsuń
  8. DODAWAJCIE.... PROSIMYYYY

    OdpowiedzUsuń